piątek, 2 marca 2012

Monako, czyli jak ustrzelić skuter

-->
Tak to już jest z tymi małymi państwami, państewkami, państwami-miastami i księstwami: albo się je kocha, albo omija z daleka. Jednych rażą one pretensjonalnością i ciasnotą, innych zachwycają stylem i kondensacją wszystkich atrakcji na małej przestrzeni. Ja Monako pokochałam jeszcze zanim wysiadłam z samochodu.
A parking dla plebsu pod ziemią ;)
Może zabrzmi to banalnie, ale Monako jest dla mnie miejscem zjawiskowym. Księstwo ma powierzchnię niespełna 2 km2 i jego granice pokrywają się z granicami miasta o tej samej nazwie. Słynne Monte Carlo to więc nic innego, jak jedna z dzielnic księstwa. Wydaje się, że te dwa magiczne słowa są synonimem luksusu, ale dopiero będąc tu, człowiek uświadamia sobie prawdziwy rozmiar bogactwa. Przechadzając się tutejszymi ulicami, można odnieść  wrażenie, że to piękny sen albo chociaż hollywoodzki film. Nigdzie nie naliczyłam tylu sportowych samochodów i limuzyn, co tutaj. Nic dziwnego, że jedynie 1/5 mieszkańców tego raju dla milionerów to jego obywatele…
Słynne kasyno z całą pewnością jest jednym z najpiękniejszych budynków, jakie widziałam w życiu. Jego zdjęcie służyło mi za wygaszacz ekranu w moim komputerze przez ponad pół roku i wciąż nie mogłam się na nie napatrzeć. Pewnie do podobnego wniosku doszedł James Bond, który – jak głosi Wikipedia – gościł w nim trzy razy. Kasyno zostało zaprojektowane przez Charlesa Garniera, autora gmachu Opery Paryskiej. Podobieństwo od razu rzuca się w oczy.
Wiele osób narzeka, że Monako jest blokowiskiem. Mają rację, ale nie zmienia to faktu, że to „blokowisko” wygląda jak szwajcarski kurort, a z okien roztacza się widok na góry i Lazurowe Wybrzeże, a nie zaniedbane podwórka. Jest też urocza starówka z Pałacem Książęcym i zasłużonym Muzeum Oceanograficznym, dokąd turyści zazwyczaj kierują swe kroki. 


Dla mnie jednak niezwykłą osobliwością oraz prawdziwą miarą tutejszego dobrobytu okazało się być… wesołe miasteczko. Nie mam pojęcia, czy jest ono sezonowe, czy też stałe, ale potrafiło uzależnić! Pamięta ktoś jeszcze strzelnice, na których można było wygrać maskotki i plastikowe kwiatki? No właśnie. W Monte Carlo nagrodami na takich strzelnicach są smartphony, mp4, konsole, kina domowe i skutery. To chyba mówi samo za siebie. ;)

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe! Czekamy na więcej notek :) Może opisz Austrię i Halstatt? :)
    Skype niedługo?
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Chyba dostaniesz nagrodę za pierwszy komentarz na tym blogu :) Są już gotowe kolejne posty, które czekają w kolejce do opublikowania, Hallstatt i Austria na pewno niedługo też się tu pojawi. Skype - pewnie! Daj znać na fb, kiedy możesz :) Pozdrawiam!

      Usuń