poniedziałek, 5 marca 2012

Steinach am Brenner, mały wielki stok

-->
Mniej więcej w połowie drogi z Innsbrucka do przełęczy Brenner pod autostradą przebiega kolej gondolowa. Mijana miejscowość to Steinach am Brenner, a tutejszy stok, choć niepozorny, kryje w sobie olbrzymi potencjał, o czym świadczyć może obecność narciarskich kadr Austrii i Szwecji wśród grona stałych bywalców. Poznałam to miejsce całkiem nieźle w trakcie mojego Erasmusa.
Do Steinach dojeżdża pociąg i autobus. Stok otwarty jest od grudnia do pierwszych dni kwietnia,  a we wtorki i weekendy można tu jeździć również wieczorem. Wysokość szczytu przekracza 2200 m n.p.m. Narciarze i snowboardziści mają do dyspozycji 6 wyciągów, 10 tras o różnym stopniu trudności oraz 6 restauracji i barów. Moją ulubioną trasą jest czerwona dwójka biegnąca wzdłuż wyciągu krzesełkowego Steinboden. Równoległa niebieska też jest całkiem przyjemna.
Jeździłam tu w bardzo różnych warunkach. Czasem było dość tłoczno, innym razem padał gęsty mokry śnieg i tworzyły się muldy, a gogle parowały. Zapamiętam jednak Steinach takim, jakie było w pewien grudniowy wieczór, kiedy temperatura spadła do -20ºC, o czym wówczas nie wiedziałam. Odebrałam narty prosto od ostrzenia. Stok był całkiem pusty i równy jak stół, a śnieg zmrożony i szybki. To była zdecydowanie najlepsza jazda w życiu. Owszem, ręka zamarzała przy robieniu zdjęć, a wracać trzeba było bez buta, gdyż nie czułam stopą sprzęgła. Ale warto czasem zmarznąć dla przepięknych obrazów namalowanych przez ostry mróz. Jak drzewa, na których zastygła metrowa warstwa śniegu albo wzory ze szronu á la Swarovski na dachu mojego samochodu. 
Jest jeszcze jedna rzecz, o której należy tu wspomnieć. W krajach alpejskich, obok nart i snowboardu, niesamowicie popularną formą spędzania wolnego czasu w zimie są… sanki. Wbrew pozorom to nie jest wcale atrakcja dla dzieci. Austriacy często wybierają się na stok w kaskach i z własnymi profesjonalnymi sankami. Można je też wypożyczyć za kaucją, a płaci się wtedy jedynie za wjazd wyciągiem. Wiele stoków ma wytyczone specjalne trasy saneczkowe, które biegną dookoła góry i bezkolizyjnie przecinają stok narciarski. Rozwija się na nich na tyle duże prędkości (zwłaszcza po Glühweinie, kiedy wyłączają się hamulce), że saneczkarze to przeważnie dorośli.
Tor w Steinach jest jednym z najlepszych w ogóle. Biegnie przez las, ma 5 kilometrów długości, 180% zakręty i tunele. Jest sztucznie oświetlony, więc chyba nie muszę mówić, że największa frajda jest wieczorem i w dużej grupie. Zakręty bywają wylodzone, więc zdarzają się kontuzje (ja skończyłam z siniakiem wielkości dużego spodka na nodze). Sama jazda nie jest trudna: aby skręcić, wystarczy odpowiednią nogą lub ręką dotknąć śniegu. Można jeździć dwójkami albo pojedynczo. Ponieważ śnieg sypie w twarz, niezbędne są nieprzemakalne spodnie i rękawice oraz wysokie buty. 

Więcej info...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz