środa, 27 marca 2013

Kuchnia austriacka od przystawki do deseru

Doświadczenia zebrane w trakcie półrocznego pobytu w Tyrolu oraz szeregu wyjazdów na narty utwierdziły mnie w przekonaniu, iż Austriacy, choć może nie mają najbardziej różnorodnej i wyszukanej kuchni, z całą pewnością są mistrzami w przyrządzaniu potraw ze składników takich jak ziemniaki, kapusta, jabłka czy morele. Należy również pamiętać, że miasta, w których niegdyś rezydowała rodzina cesarska (zwłaszcza Wiedeń) i obszary górskie to dwa zupełnie różne kulinarne światy. 

Wielu Polaków zna kuchnię austriacką z restauracji na stokach - serwowane tam dania, jak chociażby popularna Gulaschsuppe, są pożywne i rozgrzewające, a więc wprost idealne z punktu widzenia zmęczonego narciarza. Polecam jednak nieco mniej turystyczne, działające latem górskie schroniska, tzw. Hütten, w których zjemy smacznie i niedrogo. Dobrą alternatywą dla nielubiących wspinaczki będą lokalne festyny i jarmarki, jak te organizowane z okazji Oktoberfest, obchodzonego również w Tyrolu. We wszystkich regionach Austrii w grudniu można natomiast trafić na Christkindlmarkt.
Tam napijemy się aromatycznego Glühwein czy słodkiego Bratapfelpunsch, napoju alkoholowego z pieczonych jabłek. Jesienią zaś w restauracjach króluje Sturm, czyli wino na bardzo wczesnym etapie fermentacji.
Choć Austria nie słynie z wina w takim stopniu jak Chile, Francja czy Australia, jej mieszkańcy sami uważają się za naród winiarski i nie ma w tym przesady, gdyż nawet najtańsze wina z austriackich sklepów są bardzo dobre, zaś w Styrii (i nie tylko) na obiad serwowana jest… zupa winna. Wino często podaje się tu z tonikiem lub Sprite’m (tzw. Sauersüß) – obie pozycje z pewnością przypadną do gustu paniom. Nie wiedzieć czemu, Austriacy uwielbiają wszelkie napoje gazowane. Woda gazowana dodawana jest praktycznie wszędzie (w szczególności do soku jabłkowego), co łatwo jest ustalić na podstawie nazwy napoju: będzie się on nazywał gespritzt. Austria to również ojczyzna popularnego napoju energetycznego i oczywiście znakomitego piwa.

Kuchnia austriacka zawiera kilka charakterystycznych smaków, od których łatwo jest się uzależnić i za którymi potem się tęskni. Jeden z nich obecny jest w pieczywie: z jednej strony są wytrawne chleby z dodatkiem kminku, z drugiej zaś – pachnące drożdżowe bułeczki z makiem, orzechami lub cynamonem. Nie można przejść obojętnie obok witryny tutejszej piekarni, Bäckerei.
Wymieniłam na wstępie cztery filary austriackiej kuchni. Narodowym owocem są tutaj jabłka. Podobnie jak w Polsce, występuje wiele ich gatunków, lecz Austriacy nauczyli się wykorzystywać je w bardziej różnorodny sposób. Padło już kilka nazw potraw z jabłkami, lecz tą koronną jest Apfelstrudel, odpowiednik naszej szarlotki, na cieniutkim cieście (podobnym do francuskiego), podawany z sosem waniliowym lub bitą śmietaną i lodami. Mus z jabłek (lub śliwek) dostaniemy także gdy zamówimy Kaiserschmarrn, słodkie danie z ciasta naleśnikowego, posypane rodzynkami i cukrem pudrem.
Równie popularne są morele, uprawiane w dolinie Wachau pod Wiedniem, podawane tam w knedlach i naleśnikach.

Do dań słonych natomiast bardzo często dodawane są kapusta kiszona i duże okrągłe knedle (Knödel), które pojawiają się również w zupach (np. Speckknödelsuppe, odpowiedniku naszego rosołu). Czwarty filar kuchni austriackiej to ziemniaki, główny składnik tyrolskich dań Erdäpfelsalat (pokrojone ziemniaki z octem) oraz Gröstl (ziemniaki podsmażane z różnymi dodatkami). Druga z potraw jest spotykana również w landzie Voralberg i w sąsiadującej z nim Szwajcarii. Jak w większości krajów górzystych, można tu dostać dobre żółte sery. Ten produkt jest składnikiem chociażby Käsespätzle, drobnych kluseczek podawanych niekiedy ze szpinakiem lub szynką. Wśród szynek najbardziej charakterystyczny smak ma wędzony Speck, przypominający trochę włoskie prosciutto.

Desery to prawdopodobnie najbardziej wyrafinowany dział kuchni austriackiej, która wiele zawdzięcza rozwiniętej sztuce cukierniczej Wiednia. Tym najsłynniejszym deserem jest Sachertorte, wymyślony przez kucharza księcia Metternicha. Choć wiadomo, że jest to czekoladowy biszkopt przełożony konfiturą morelową, receptura objęta jest tajemnicą a smakiem oryginalnego tortu można delektować się tylko w hotelu Sacher. Kawiarnia ma swoje filie również w innych miastach. Salzburg słynie przede wszystkim z pralinek Mozartkugeln. W sklepach można dostać czekoladki w złotych i czerwonych papierkach, lecz te najprawdziwsze Mozartkudeln, ozdobione podobizną Mozarta, sprzedawane są w srebrno-niebieskich opakowaniach w Cafe Fürst. Ich produkcję rozpoczął w 1890 roku Paul Fürst, który zdobył za nie złoty medal na wystawie w Paryżu. Bardziej masową marką jest popularna Milka, produkowana w fabryce w Bludencji. Przed świętami sklepowe półki zapełniają się produktami tej firmy z limitowanych opakowaniach. Pisałam już na polskagotuje.pl o Linzer Torte i Salzburger Nockerln – to kolejne z austriackich deserów o długiej tradycji. Słodką wersją knedli jest Mohnknödel, podawany z sosem waniliowym i makiem.
W austriackich miastach i miasteczkach w oczy rzuca się brak sklepików osiedlowych – w produkty spożywcze można się zaopatrzyć jedynie w sklepach sieciowych. Ze względu na dużą wagę, jaką Austriacy przywiązują do ochrony środowiska, popularnością cieszą się droższe produkty ekologiczne.

Przeczytaj również tutaj

sobota, 23 marca 2013

UNESCO


Czy to w moich postach, czy w przewodnikach, czy też w artykułach w magazynach podróżniczych – wielokrotnie pojawia się informacja, że jakaś atrakcja turystyczna jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Ma to być swego rodzaju zachętą do odwiedzenia takiego miejsca, chociaż tak naprawdę nie ma w tym nic unikalnego: wspomniana lista jest długa i niemal każde państwo może poszczycić się co najmniej kilkoma obiektami na niej. Dlatego właśnie nie jestem w stanie wymienić wszystkich odwiedzonych przeze mnie miejsc z Listy UNESCO, ani też nie zamierzam przedstawiać całej jej zawartości. Przybliżę za to, co z prawnego punktu widzenia dokładnie się pod tym pojęciem kryje. Żeby nie było zbyt monotonnie, przytoczę również kilka ciekawostek.:)

piątek, 1 marca 2013

1. Urodziny Bloga


Wow, „Podróże od Kuchni” kończą 1 rok! Pierwszy post na Blogu został zamieszczony dokładnie 29 lutego 2012 roku. Czy to oznacza, że urodziny obchodzi się raz na cztery lata? Założywszy, że nie, wyznaczyłam je na następny dzień, czyli 1 marca, czyli dziś. ;-)

Nie będzie tortów, świeczek, ani fajerwerków. Po prostu: dziękuję wszystkim, którzy zainspirowali mnie do założenia bloga oraz tym, którzy go czytają, tym samym motywując mnie do tworzenia kolejnych postów. Mam jeszcze pomysły na następne wpisy. W zasadzie już na samym początku spisałam listę tematów, które chciałam tu poruszyć i jeszcze się ona nie wyczerpała. Nie zamierzam więc kończyć w najbliższym czasie działalności, tym bardziej, że blog motywuje mnie do ciekawych eksperymentów i w pewien sposób zmienia moje spojrzenie na wiele rzeczy. 

Tak urodzinowo, zamierzam w najbliższym czasie wprowadzić kilka zmian, dzięki którym Blog będzie lepiej funkcjonował, a jego layout stanie się bardziej atrakcyjny. Co z tego wyjdzie - zobaczymy. Pierwszych efektów możecie się spodziewać już w tym miesiącu.