niedziela, 13 kwietnia 2014

Warsaw’s multitap bars

Po burger barach, kawiarniach z bubble tea i stoiskach z mrożonymi jogurtami, na warszawski rynek gastronomiczny wkroczyły multitap bary. O ile ciężko mi zrozumieć te dwa pierwsze trendy - a przynajmniej skalę zjawiska - tak ten ostatni przyjmuję ze sporym zadowoleniem. Nowe lokale wciąż powstają, lecz nie w aż tak szybkim tempie, by cierpiała na tym popularność poszczególnych pubów. 

Brakuje mi w Polsce kultury picia alkoholi. W Tbilisi są winiarnie, w których można usiąść i napić się wina. W Alzacji można spróbować kilku gatunków w specjalnych małych kieliszkach zanim kupi się to najlepsze. W Belgii natomiast do rangi wytwornego trunku urasta piwo, kojarzone u nas raczej z puszką, kanapą i golonką. Tam podawane jest w kieliszkach, w których nabiera zupełnie innego smaku. Belgijskie piwo należy do moich ulubionych ze względu na różnorodność gatunków i bogactwo smaków (nawet te kilkunastoprocentowe charakteryzują się owocową nutą).

Multitap bars to idealne miejsce na spotkanie w gronie znajomych w letni wieczór – możecie tu spróbować co najmniej kilkunastu gatunków piw z kija i kilkudziesięciu butelkowanych, w nieco innej scenerii niż przy drewnianej ławie, z plastikowego kubka, jak to się do tej pory robiło. Fajnie więc, że zaczęły powstawać i w Warszawie. Jednymi z pierwszych były Kufle i Kapsle, w których nie udało mi się jeszcze zawitać na dłużej, gdyż za każdym razem w tym niewielkim pubie brakowało wolnych stolików. Równie modne są Cuda na Kiju, otwarte w miejscu, gdzie wcześniej znajdowała się kawiarnia Moments Tasty Life. Po tej stronie Alei Jerozolimskich wciąż niewiele się dzieje, ale każdy lokal pod tym adresem ma u mnie spory plus za samą lokalizację – przeszklone ściany tworzą wyjątkowy klimat, o ile oczywiście nie siedzi się w piwnicy. Oprócz piwa, można tu zjeść pizzę z ciekawie skomponowanymi dodatkami.

Przy ulicy Parkingowej, niespodziewanym nowym zagłębiu knajpek, otworzył się w zeszłym roku Piw Paw. W ofercie degustacja piw, coś na ząb i wieczny radosny gwar. Belgijskiego piwa z kija napijecie się również w Chmiel Cafe, która stawia na oryginalne połączenie, bowiem jej drugim filarem są włoskie lody i wypieki. 

I wreszcie, Delirium. Najsłynniejszy lokal w Brukseli przyciąga piwoszy z całego świata. W ofercie tego pubu znajduje się ponad 2 tysiące różnych piw z 60 krajów, co jest oficjalnym rekordem zapisanym w Księdze Guinnesa. Lokal mieści się w jednej z piwnic na starówce, a za stoły służą tu olbrzymie beczki. Największą popularnością cieszy się piwo podawane w wielkich kilkulitrowych kuflach. Wieczorami można posłuchać muzyki na żywo. Filie powstały nawet w Brazylii i Japonii, a niedawno również w Warszawie, na Nowym Mieście, gdzie dotąd bywałam dość rzadko i mam nadzieję bywać teraz częściej. Lokal nie jest duży, może nie ma tu jeszcze wielkomiejskiej atmosfery, ale jest za to pyszny kriek z kija.