poniedziałek, 18 listopada 2013

Bajkowa Alzacja

W tym roku mam szczęście do miejsc o bajkowych krajobrazach i do miejsc smacznych, słynących chociażby z produkcji win. Alzacja zawsze była na mojej liście miejsc do odwiedzenia, ale pomysł, by pojechać tam akurat na początku listopada pojawił się dość spontanicznie. Był to jednak strzał w dziesiątkę, gdyż kraina ta zaskoczyła nas bardzo pozytywnie widokami i pogodą. I doskonale wpisała się w ten powyższy nurt.


Alzacja to nie tylko administracyjny region Francji położony w północno-wschodniej części kraju nad Renem, lecz również sąsiadująca z Niemcami kraina historyczna. Właśnie Niemcy, pod których panowanie Alzacja dostawała się w przeszłości, wywarły na nią ogromny wpływ. Dziś Alzatczycy wciąż noszą niemiecko brzmiące nazwiska, mówią płynnie po niemiecku, choć Niemcami wcale się nie czują…

Najlepsza pora by tu przyjechać to podobno wiosna, kiedy zielone winnice zaczynają uginać się pod ciężarem dojrzewających powoli winogron. Jeszcze piękniej jest jednak jesienią: choć owoce są już zebrane, pola przybierają barwę od złota do … złota. Wina jest tu zawsze po dostatkiem, ale to właśnie wczesna jesień uchodzi za najlepszy czas na jego degustację wzdłuż słynnej ponad stukilometrowej Route des Vins. Z niezbyt optymistycznych, deszczowych prognoz sprawdziło się tylko 40% - przez pozostały czas świeciło Słońce, a z pól wyrastały ogromne tęcze.


Najbliższe większe lotniska znajdują się w Strasburgu, Bazylei i Stuttgarcie, dalsze – w Zurychu, Frankfurcie i Monachium. Alzację najwygodniej jest zwiedzać samochodem, gdyż tylko tak można dotrzeć do mniej zatłoczonych miejsc, z dala od głównej trasy. Popularna jest również turystyka rowerowa (przemierzenie autem całej Route des Vins bez zatrzymywania się zajmuje nieco ponad godzinę).

Na pierwszy rzut oka, można tu szukać spokoju i wyciszenia, z dala od zgiełku miasta, ale tak naprawdę atrakcji jest nieskończenie wiele. Alzacja to bowiem nie tylko malownicze winnice, urokliwe wioski i miasteczka – to również monumentalne zamki, duże międzynarodowe miasta, fabryki ekskluzywnych samochodów (Bugatti w Miluzie) czy kawałek tragicznej historii II wojny światowej (obóz koncentracyjny Natzweiler-Struthof).

Colmar
Stolicą regionu, ale też Unii Europejskiej (obok Brukseli) jest Strasburg – miasto ze spektakularną katedrą i charakterystyczną dla Alzacji zabudową w dzielnicy Petite France. Ten pierwiastek międzynarodowości nadaje mu jednak charakteru wielkomiejskiego, przez co bardziej reprezentatywny będzie moim zdaniem Colmar, zaliczany do najpiękniejszych miasteczek Starego Kontynentu. Poprzecinany jest kanałami (kilkoma, ale zawsze coś), kolorową i cukierkową zabudową i witrynami z francuską modą, co razem tworzy niepowtarzalny klimat. Choć trudno o lepszą przynętę na turystów, zwiedzałyśmy miasto w sobotni wieczór i niedzielny poranek, w strugach deszczu (a czytałam, że jest to najbardziej suche miejsce we Francji), dzięki czemu wszystkie te urokliwe uliczki były całkiem wyludnione, choć nie można powiedzieć, że sezon się zakończył – w doniczkach kwitły wciąż kwiaty.

Eguisheim
Nieopodal Colmaru leży Eguisheim, jedna z czterech wiosek regionu zrzeszonych w organizacji Les Plus Beaux Villages de France (należą do niej najpiękniejsze wioski w kraju). Choć kręci się tu wielu turystów, warto zajrzeć. Największe tłumy przyciąga Riquewihr. Kilka kilometrów dalej znajduje się maleńkie Hunawihr z górującym nad resztą zabudowy XIV-wiecznym kościółkiem wynurzającym się z winnic. Wszystkie te miasteczka szczycą się średniowieczną zabudową, w większości przypadków ograniczoną do jednej ulicy, tak więc zwiedzanie nie zajmuje wiele czasu, pod warunkiem oczywiście że nie pochłoną nas degustacje. Pewną odmianę może stanowić wybudowany na wzniesieniu o wysokości prawie 800 m n. p. m. średniowieczny zamek Haut-Koenigsbourg, z którego roztacza się imponujący widok na okolicę.

Kuchnia
Mieszkańcy Alzacji jedzą trochę inaczej niż Francuzi np. z Paryża. Przede wszystkim ich kuchnia jest ciężka i sycąca, podobnie jak niemiecka. Dominują w niej: mięso, ziemniaki, cebula. Dwa sztandarowe dania obfitują w kalorie i cholesterol i bynajmniej nie kojarzą się z romantyczną kolacją. Pierwsze z nich, choucroute (szukrut) to kapusta kiszona podawana z różnego rodzaju mięsem: szynką, boczkiem, kiełbasą. Do kapusty, jeszcze na etapie kiszenia, dodaje się jagody jałowca oraz gęsi tłuszcz lub smalec, które nadają daniu niepowtarzalny smak. Baeckeoffe to natomiast zapiekanka z ziemniaków, wieprzowiny i baraniny, podana w tradycyjnym alzackim naczyniu. Mięso jest wcześniej marynowane w winie i pieczone przez kilka godzin z piekarskim piecu. Całość najlepiej popić piwem, które jest tu skąd inąd niezłe. Do najsłynniejszych regionalnych browarów zaliczają się: Kronenbourg, Fischer i Adelshoffen. Z całą pewnością jest to najbardziej piwny region Francji.

Ci, którym bliżej do wyrafinowanej kuchni francuskiej, nie wyjadą jednak zawiedzeni. Smaczną wizytówką Alzacji jest tarte flambée, w Niemczech nazywana Flammekueche. To taka pizza na cieniutkim cieście, przypominającym macę - jest więc o wiele lżejsza od tradycyjnej włoskiej pizzy. Oryginalnie podawana ze śmietaną, boczkiem i cebulą, pojawia się dziś w kartach z najróżniej skomponowanymi składnikami. Zwłaszcza u sąsiadów zza Renu, gdzie dostępna jest we wszystkich zachodnich landach, restauracje oferuję „włoskie” warianty (np. rucola i mozarella).


Więcej na temat kuchni alzackiej na tej stronie.