wtorek, 24 kwietnia 2012

O turystyce sportowej słów kilka

W Wikipedii nie ma definicji turystyki sportowej, co oznacza że jest to zjawisko stosunkowo nowe i nie zostało jeszcze ujęte w ramy naukowe. Pod tym pojęciem pierwotnie krył się po prostu aktywny wypoczynek (np. wyjazd na narty, tydzień na kajakach lub żaglach). Moja autorska definicja stworzona na potrzeby tego wpisu odnosi się do innego rodzaju turystyki sportowej i będzie brzmiała następująco:

Jest to forma gospodarowania czasu polegająca na podróżowaniu poza swoje miasto/kraj zamieszkania w celu obejrzenia na żywo zawodów sportowych lub podążania w ślad za swoim sportowym idolem/ ulubionym klubem lub reprezentacją. Towarzyszyć temu może zwiedzanie położonych w pobliżu atrakcji, o ile oczywiście takie występują.
Na dowód rosnącej popularności tak rozumianej turystyki sportowej wystarczy zaznaczyć, iż istnieją już w Polsce biura podróży specjalizujące się w takich wycieczkach. Załatwiają one zarówno przejazd, nocleg, jak i bilety na wydarzenie sportowe. Zauważcie, że podczas każdego wyjazdowego meczu dowolnej polskiej drużyny można na trybunach dostrzec naszych kibiców. Nie zawsze jest to mieszkająca tam Polonia albo turyści, którzy akurat byli w danym mieście. Często ci najgłośniejsi fani zaopatrzeni we flagi i inne akcesoria to po prostu najwierniejsi kibice, fankluby itd., którzy przyjechali na mecz z daleka.
Bycie bezpośrednim świadkiem wielkich sportowych emocji sprawia mi ogromną przyjemność nawet wtedy, gdy trzeba w tym celu udać się do innego miasta czy nawet kraju. Jestem jak najbardziej skłonna do takiego poświęcenia, choć oczywiście nie co weekend, gdyż tego nie wytrzymałby mój budżet. Często jednak decyzja w tej sprawie nie jest zależna tylko ode mnie i najtrudniejszą przeszkodą okazuje się przekonanie do pomysłu innych osób. Dlatego też jeżeli już zdarzyło mi się pojechać na jakieś zawody i były one jedynym celem takiej wyprawy, to na 70% miało to miejsce podczas jednej z moich wymian, kiedy to posiadałam większy stopień niezależności niż w domu. Druga opcja to przebywanie akurat w pobliżu, kiedy dotarcie dajmy na to na stadion nie wiąże się z jakimiś większymi trudnościami ani stratą cennego czasu.
Nie piszę tu o takim normalnym kibicowaniu na żywo w Warszawie, choć oczywiście jeśli dzieje się coś ciekawego, staram się to obejrzeć. Jest to może sportowa, ale nie turystyka. Nie piszę również o zwiedzaniu stadionów (tudzież torów) jako takich, gdyż o tym będzie mowa przy innej okazji.
Bawiąc się dalej w socjologa, gdyby się pokusić o utworzenie klasyfikacji, można by podzielić takie wyjazdy ze względu na ich główny cel. I tak oto niektórzy chcą jedynie obejrzeć zawody, inni przy okazji zwiedzą miasto, zaś pozostali mają w planach przede wszystkim zwiedzanie, a zawody stanowią dodatkową atrakcję. Nie upieram się jednak przy takim podziale, gdyż niekiedy po prostu wyjazd trwa kilka godzin i zwiedzanie jest logistycznie niewykonalne. Poza tym należałoby też uwzględnić fakt, czy podczas planowania wycieczki wiedzieliśmy, że akurat wtedy odbędzie się tam mecz, czy też dowiedzieliśmy się o tym dopiero później.
Na mojej liście odhaczone już zostały:
-     Zimowe i letnie GP w skokach narciarskich w Zakopanem, w okresie ich największej popularności. Zazwyczaj bywałam tam przy okazji, lecz za drugim razem był to kilkudniowy i kilkuosobowy wyjazd, który kręcił się przede wszystkim wokół Krokwi. Miałyśmy wówczas po kilkanaście lat i opuściłyśmy parę dni szkoły, co już z założenia czyniło wyjazd niezapomnianym przeżyciem. Do tego doszła spora dawka sportowych emocji na najwyższym poziomie.

-       Celem podobnego wyjazdu po maturze był Sopot i opisywany już turniej tenisowy Orange Prokom Open. Tym razem udało nam się zwiedzić trochę więcej (Gdańsk). Takie same proporcje zachowałam w Miami. Tak więc te trzy wyprawy to typowa turystyka sportowa.
-        Jednodniowe wyjazdy do Hochfilzen, Kitzbühel i Indianapolis (kojarzących się fanom sportu jednoznacznie) podczas mojego pobytu w Innsbrucku i Chicago.  Wielkiego zwiedzania nie było z braku takich atrakcji oraz czasu.
-         Kilka meczów piłkarskich i siatkarskich w Łodzi i Krakowie, które można różnie zaklasyfikować. 
-     Halowe Lekkoatletyczne Mistrzostwa Świata w Stambule zupełnie przy okazji weekendowego wypadu nad Bosfor.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz