piątek, 20 kwietnia 2012

Dublin, Carrot Cake & Insomnia Café


W wieku lat 15 spędziłam trzy tygodnie na obozie językowym w Dublinie. Międzynarodowe towarzystwo, trochę nauki, trochę zwiedzania – taki Erasmus dla gimnazjalistów można by rzec. Byłam wtedy ciut za młoda, by teraz wspominać atmosferę zadymionych pubów, czy smak schłodzonego Guinnessa. Ile więc zapamiętałam z Zielonej Wyspy? Szczerze mówiąc, nie za wiele. Po pierwsze, przywiozłam stamtąd nieznane jeszcze wówczas w Polsce pięciopalczaste skarpetki. Tak, w Dublinie sporo było takich śmiesznych i oryginalnych sklepików. W moim znalezionym między książkami pamiętniku wyczytałam natomiast tyle, że w Irlandii było zimno i że często padało.
Jednym z bardziej wyraźnych wspomnień, jakie mnie nachodzi w związku z Dublinem, jest smak carrot cake – ulubionego ciasta Brytyjczyków, jak pokazały wyniki  jednego z plebiscytów. Może i jest ono bardziej angielskie niż irlandzkie, ale to tam spróbowałam je po raz pierwszy, tam zajadałam się nim codziennie, tam też odkryłam kawiarnię z najlepszym ciastem marchewkowym, jakie dane mi było do tej pory skosztować. Dlatego też piszę o nim w nawiązując do Dublina, a nie Londynu. Carrot cake to nie jedyny i nie najdziwniejszy przykład dodawania warzywa do ciasta. Są też wypieki z cukinią, dynią, a nawet batatami. Ze względu na jej słodki smak po upieczeniu, marchew wykorzystywano do deserów już kilkaset lat temu. Z powodzeniem zastępowała ona cukier - wówczas dobro luksusowe. Z tego względu szczyt popularności carrot cake’a przypada na lata II wojny światowej, kiedy żywność racjonowano i potrzebne były posiłki bogate w substancje odżywcze. Dziś nie rezygnuje się z cukru, zaś marchew zapewnia ciastu przede wszystkim miękką i wilgotną konsystencję. Choć carrot cake zyskał miano narodowego deseru na Wyspach, źródła donoszą, że pochodzi… ze Szwecji. A my Polacy nie gęsi i swój carrot cake mamy: na Lubelszczyźnie od dawna wypieka się… marchwiak.
Po krótkiej chwili zastanowienia przypomniałam sobie nazwę tamtej kawiarni i odszukałam ją na mapie. Jeśli więc będziecie kiedyś w Dublinie i nagle spadnie Wam poziom cukru we krwi, koniecznie zapytajcie o Insomnię (obecnie cała sieć kawiarni). Jak dla mnie sukces ich carrot cake’a tkwi w recepturze kremu: jest on mniej twarożkowy, a bardziej słodki, czyli taki, jaki lubię. Taki był przynajmniej te 10 lat temu. Przy okazji radzę spróbować Hot Angel, czyli gorącą białą czekoladę, również wyśmienitą. Nie jest to najpowszechniejszy napój, więc tym bardziej ze świecą szukać takiej porządnie przyrządzonej… Może i dobrze, że tam padało, bo w upał nikt nie miałby ochoty na taką dawkę cukru.

Wypróbowałam kilka przepisów na carrot cake i po najlepszy odsyłam do Moich Wypieków. Sprawdza się on również do babeczek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz