środa, 20 stycznia 2016

Odkrycia 2015 roku

Aby ostatecznie zamknąć już miniony rok, przygotowałam krótkie zestawienie odwiedzonych miejsc i spróbowanych potraw, które wywarły na mnie największe wrażenie. W tej pierwszej kategorii dominują miejsca odkryte na nowo, w drugiej – nie brałam pod uwagę dań przyrządzonych w domu. J

6 miejsc 2015 roku

Lizbona – przez długi czas była na liście moich podróżniczych marzeń, a kiedy udało mi się je spełnić, nie zawiodłam się. Polecam na przedłużony weekend zwłaszcza osobom spragnionym południowego klimatu. Znajdziecie tu wszystko, czego potrzeba do szczęścia: piękne zabytki, otwartych mieszkańców i urokliwe uliczki, szczególnie w dzielnicy Alfama.


Kasprowy Wierch – nie postawić stopy na szczycie Kasprowego to tak jak nie wjechać w Paryżu na Wieżę Eiffla. O ile dość dobrze zapamiętałam widoki roztaczające się stąd latem, zimą na nartach byłam tu przed wieloma laty. Powrót chodził mi po głowie już od dłuższego czasu, ale opłacało się tyle czekać. Wybrałyśmy bowiem idealny kwietniowy weekend, pod koniec sezonu narciarskiego, kiedy grubość pokrywy śnieżnej pobiła wieloletni rekord, a słońce zostawiało na twarzach narciarzy opaleniznę. Podróż była sentymentalna, gdyż wiele rzeczy zastałam w takim stanie jak 20 lat temu. Przez kilka godzin naprawdę można było się najeździć, a takich widoków nie powstydziłyby się austriackie Alpy. Nie przeszkadzała nawet kolejka do wyciągu na 1,5 godziny stania w słońcu.


Camden Town w Londynie - choć byłam tu już 10 lat temu, dopiero tym razem trafiłam zupełnym przypadkiem do  Camden Lock i… znowu zachwyciłam się dzielnicą odkrytą na nowo.


Blue Lagoon – jedna z najprzyjemniejszych atrakcji Islandii, zwłaszcza jeśli przyjdzie Wam podróżować po tym kraju w mrozie i zamieci. Choć można ponarzekać na komercyjność i wysokie ceny, w zamian dostaje się bardzo wysoki poziom usług.


Soho – dawna robotnicza dzielnica Nowego Jorku, zupełnie niedoceniona przeze mnie zimą, za to tętniąca życiem i przyciągająca unikalnym charakterem w lecie.


Madryt  – kolejne miasto, którym zachwyciłam się podczas drugiej wizyty.



6 potraw 2015 roku

Islandzkie gofry.Wydawać by się mogło, że kiedy mowa o przyrządzaniu gofrów, równych sobie nie mają Belgowie. Owszem, ich gofry są dobre, ale niestety również dość ciężkie. Najlepszego gofra w życiu zjadłam natomiast w ubiegłym toku, w Reykjaviku w Mokka Kaffi, lokalu o wyjątkowym, przyciągającym klimacie. Był on o wiele lżejszy, odpowiednio przypieczony, podany po islandzku, czyli z domową bitą śmietaną, marmoladą rabarbarową i delikatnie wyczuwalną waniliową nutą. Gofry są zresztą bardzo popularne w Islandii nie tylko jako deser, ale też jako dodatek do kawy czy danie śniadaniowe.


Fish Tacos na Hawajach. Żałuję, że lepiej nie poznałam tutejszej kuchni. W lokalnych wodach mieszka tyle gatunków ryb, że na większość nie mamy polskiej nazwy. W wielu restauracjach fish tacos podaje się z dodatkiem mięsa ryby, która akurat została złowiona danego dnia. Danie w Lava Lava Beach Club wprost rozpływało się w ustach i polane było pyszną salsą z mango, za to bez dodatku kolendry, której nie lubię. Smaczne i zdrowe!


Red Velvet Cake z Waldorf Astoria w Nowym Jorku. Słynny hotel jest kolebką tego efektownego czerwono-białego tortu. Nie wiem, czy jest jeszcze jakieś miejsce, w którym przyrządzają go z dodatkiem soku z buraka a nie ze sztucznym barwnikiem, ale ten szczegół robi ogromną różnicę. O ile w pierwszej wersji ciasto jest niesmaczne, tak to buraczane było wyśmienite, zwłaszcza że dostałam kawałek jako urodzinowy prezent od hotelu.


Pastel de Belem - kulinarna wizytówka Lizbony. Te ciasteczka z budyniowym nadzieniem najlepiej smakują jeszcze ciepłe na miejscu, w Pasteis de Belem.


Sernik z La Ruina w Poznaniu zamówiono kiedyś dla samego byłego Prezydenta RP. Nie przesadzają ci, którzy mówią, że można tu zjeść najlepsze serniki w Polsce. Zazwyczaj do wyboru jest kilka smaków, np. tiramisu, crème brûlée i śliwka. Warstwa serowa wprost się rozpływa w ustach. Choć sama nie mam problemów z pieczeniem serników, wiem że moje wypieki w tej kategorii nie dorównają nigdy tym poznańskim. Z czystym sumieniem polecam ten lokal wszystkim odwiedzającym Poznań. To bardzo klimatyczne miejsce, w nieco mniej turystycznej lecz urokliwej części miasta.



Kanapka z polikami wołowymi w Pogromcach Meatów - o tym modnym warszawskim lokalu pisałam dwa posty temu. Ich kanapka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i ostatnim rzutem na taśmę wdarła się na niniejszą listę, którą miałam ułożoną już od kilku miesięcy. 

1 komentarz: