W telegraficznym skrócie: o 6
nad ranem Nowy Jork drzemie i tak zwiedzany na jet lagu jest najfajniejszy!
Ulice jeszcze są puste, ale kawiarnie powoli już się otwierają. Potem pojawiają
się jego śpieszący się gdzieś mieszkańcy, którzy zniecierpliwieni, z kubkiem
kawy na wynos w ręku wymijają Cię, kiedy zatrzymujesz się na przejściu na
czerwonym świetle. Nie zdziw się, jeśli wpadniesz na Broadwayu na znanego z
hollywoodzkich superprodukcji aktora, albo gdy o 8 rano pod Rockefeller Center
będzie dawać darmowy koncert kapela, której w każdym innym kraju posłuchać
można jedynie za horrendalnie wysoką kwotę. I jeszcze jedna rzecz: w tym
mieście spróbujesz każdej kultury świata – wszystkimi zmysłami!
Dalej będzie
już nie w skrócie.
Do wpisu o Nowym Jorku
podchodziłam już kilka razy. Miał on nosić tytuł „Nowy Jork w 72 godziny”, lecz
po trzeciej wizycie doszło mi sporo materiału. Tak naprawdę dopiero teraz „odczarowałam”
to miasto. Zimą, choć bywało słonecznie, traciło ono wyjątkowo dużo uroku pod
sięgającymi pasa zaspami śniegu, przez które w dodatku trzeba było się
przedzierać. Wiosną bardziej przypominało już ten Nowy Jork, w którym ludzie
się zakochują, ale ja wciąż nie mogłam go ani pokochać, ani znienawidzić, a
ponoć nie ma innej opcji. Jak żadne inne miasto, Nowy Jork często powracał w
moich snach. Wiedziałam, że jedynym lekarstwem będzie wybrać się tam ponownie.
Śmiało mogę powiedzieć, że latem ta metropolia ma najwięcej do zaoferowania.
Choć zdarza się, że z nieba leje się żar niemożliwy do wytrzymania w tej
betonowej dżungli, to wtedy w 100% staje się tym Nowym Jorkiem z filmów,
książek i opowieści. Pomimo wszystkich skrajności pogodowych, to taki ogromny
tort, który można jeść bez końca. Nawet jeśli zobaczysz najważniejsze dla
Ciebie miejsca w 48 czy 72 godziny, na
każdą kolejną wizytę zostanie drugie tyle atrakcji. Nie sposób ogarnąć wszystko
na raz – każdy znajdzie coś dla siebie: od miłośników dobrej muzyki, kultury
wysokiej albo popularnej, poprzez fanów sportu na światowym poziomie, po
smakoszy poszukujących najsłynniejszych restauracji. Najlepiej jest po prostu
zanurzyć się w tym i poczuć klimat miasta, niezależnie od długości pobytu.
Dobrze, że do kompletu czterech pór roku została mi jeszcze jesień.
Kilka praktycznych wskazówek:
- Zamieszkanie na Manhattanie jest dużo droższe niż poza nim, ale to ogromna oszczędność czasu, gdyż nagle wszystko wydaje się być blisko siebie.
- Ulice na Manhattanie mija się szybciej niż w innych dzielnicach czy amerykańskich miastach, można więc spokojnie zwiedzać na piechotę poszczególne fragmenty. Są jednak miejsca, do których trzeba podjechać metrem, a nawet samochodem.
- Przed wyjazdem koniecznie sprawdź kalendarz interesujących Cię wydarzeń i kup bilety z wyprzedzeniem.
Brooklyn
Aby poznać Brooklyn od najlepszej
strony, wysiądź przy stacji Hight Street niebieskiej (A,C) linii metra i udaj
się w dół Washington Street do coraz bardziej modnej dzielnicy Dumbo (Down Under the
Manhattan Bridge Overpass). Pomiędzy budynkami z czerwonej cegły ujrzysz
piękny błękitny most, ale to jeszcze nie Brooklyn Bridge, lecz Manhattan
Bridge. Być może akurat na jego tle będą fotografować słynną topmodelkę… Nic
dziwnego – to bardzo charakterystyczny widok, lecz nie każdy tu dociera. Dalej
trasa wiedzie przez postindustrialną okolicę, w stronę a potem wzdłuż wybrzeża,
skąd można uchwycić w kadrze jeden z najsłynniejszych mostów na świecie. Betonowa
promenada została zamieniona w przyjazny pas zieleni, a mijane blaszane hangary
w tętniące życiem tereny rekreacyjne. Zanim za bardzo oddalisz się od Mostu
Brooklyńskiego, pamiętaj że przekroczenie Brooklyn Queens Expy na piechotę
będzie niemożliwe. Aby dotrzeć do kolejnego punktu, Brooklyn Heights, musisz trochę się cofnąć i dostać na ulicę
Columbia Heights. Tam znajdują się jedne z najdroższych poza Manhattanem
nieruchomości, w których ma swoje apartamenty wielu celebrytów. Na Manhattan
można wrócić czerwoną linią metra (2,3) albo też Mostem Brooklyńskim – na piechotę lub na rowerze. Na most nie da
się wejść tuż przy wybrzeżu, stąd też spacer zajmie raczej dłuższą chwilę.
Zwiedzając atrakcje położone poza Manhattanem, można zajechać również na Greenpoint, czyli do dzielnicy polskich imigrantów. Podobna, zwana potocznie "Jackowem", znajduje się w Chicago. Obie sprawiają wrażanie, jakby czas się w nich zatrzymał we wczesnych latach 90-tych i z tego względu może to być ciekawe doświadczenie.
Dolny Manhattan
Zwiedzanie Dolnego Manhattanu
jest stosunkowo mniej intensywne niż analogiczny spacer po Śródmieściu, dlatego
można połączyć je z wybranymi atrakcjami w innych częściach miasta. Na pierwszy
ogień pójdzie na wskroś nowojorski Washington
Square z charakterystycznym białym łukiem. Niegdyś dokonywano tu
publicznych egzekucji, dziś miejsce to upodobali sobie studenci, breakdancerzy
i wyprowadzacze psów bogaczy.
Zimą zupełnie nie zwróciłam uwagi
na Soho, dawną dzielnicę robotniczą,
która totalnie oczarowała mnie wielkimi oknami, żeliwnymi fasadami, brukowanymi
ulicami i ekstrawaganckimi butikami. Warto zaufać przewodnikom i przejść się
ulicami, które są najbardziej „Soho”, czyli np. Green Street. Najpiękniejszym
okazem tutejszej architektury jest Singer Building, ale nie brakuje też sztuki
ulicznej czy licznych galerii sztuki nowoczesnej.
Stąd niedaleko jest do włoskiej
dzielnicy Little Italy, której osią
jest Mulberry Street, pełna restauracyjnych ogródków i pootwieranych witryn,
niczym w Europie. Zimą oczywiście te atuty znikają. Podczas obchodów włoskich
świąt można poczuć tu klimat rodem z „Ojca Chrzestnego”. Nieco bardziej na
północ położona jest Nolita, która
wcześniej była częścią Little Italy, dopóki nie wynieśli się stąd Włosi. Miejsce
ich lokali zajęły modne butiki i przytulne knajpki. Jest przy tym bardziej
kameralnie niż w pobliskim Soho.
Chinatown także ma ponoć swój unikalny charakter, jednak bardziej
nastawiłam się zwiedzanie najsłynniejszej chińskiej dzielnicy w San Francisco,
gdzie w sklepach można dostać takie rzeczy, których nie widziałam nawet w
Szanghaju (robale do jedzenia, przepołowione żółwie itd.).
Od kolejnego punktu, South Street Seaport, dzieli już
dłuższy dystans, ale jeśli zwiedzać Nowy Jork, to do odcisków na stopach. ;)
Przy nabrzeżu szklanych wieżowców i głośnych barów zacumowały zabytkowe statki.
Najbardziej klimatyczny zakątek znajduje się jednak między portową XIX-wieczną
zabudową, jedną z najstarszych w mieście. W tych niewysokich budynkach z
czerwonej cegły pootwierały się modne restauracje, w których ciężko o wolne
miejsce.
Stąd można przejść do słynnej
giełdy New York Stock Exchange. To
krótki przystanek, gdyż jest ona zamknięta dla zwiedzających i najlepiej
pokontemplować to miejsce ze schodów naprzeciwko wejścia.
Najlepszym miejscem na podziwianie
zachodu słońca (obok jednego z tarasów widokowych i 42 ulicy podczas Manhattanhenge) jest Battery Park, na samym krańcu Manhattanu. Najładniej widać to
zjawisko zimą, kiedy słońce zachodzi dokładnie na tle Statui Wolności, w
dodatku przy pięknej pomarańczowej powiecie. Taki obrazek pojawia się koło
godziny 17 między portowymi żurawiami w oddali i drzewami parku. Latem zachód
jest dużo później, koło godz. 21, i wygląda w tym miejscu mniej spektakularnie.
Można wykupić wycieczkę na samą Statuę, lecz polecam zaoszczędzenie i popłynięcie bezpłatnym promem na Staten Island i z powrotem. Jeśli będziesz wcześniej oglądać zachód słońca w Battery Park, w drodze powrotnej ze Staten Island ujrzysz gąszcz rozświetlonych wieżowców, których widok o tej porze najbardziej zapada w pamięć.
Midtown
Midtown zwiedzałam trochę inaczej
niż opisuję poniżej, ale poszczególne przystanki wymienione są mniej więcej w
takiej kolejności, by nie nadkładać drogi. Oczywiście, wiele zależy od miejsca, z którego rozpoczniecie spacer. To tutaj mieści się najwięcej żelaznych punktów
zwiedzania, a jako że nie brakuje też drapaczy chmur, warto poszukać barów i
restauracji na ich dachach, wybrać swoje ulubione i popatrzeć na wszystko z
góry, będąc jednocześnie w samym środku „Wielkiego Jabłka”!
Można zacząć od USS Intrepid, lotniskowca z czasów II
wojny światowej, który został przerobiony na muzeum na rzece Hudson, wraz z
innymi towarzyszącymi mu atrakcjami. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, stojąc w
długiej kolejce do kasy. W środku zobaczysz rozmaite okazy lotnictwa wojskowego
(w tym polski MIG-21PFM czy najszybszy samolot załogowy Lockheed SR-71
Blackbird), interaktywną wystawę dla najmłodszych (w tym model lotniskowca wykonany
z klocków LEGO) czy zwiedzisz za dodatkową opłatą łódź podwodną.
Przed słońcem można schronić się
w MoMa, jednej z najchętniej
odwiedzanych galerii z dziełami Picassa, van Gogha, Warhola, Moneta, Dalego czy
Mattise’a. Kolejne znane miejsce kawałek drogi stąd to Katedra św. Patryka.
Wiele nowojorskich budowli zaliczanych
jest do kanonu architektury Art Deco, ale najbardziej wyjątkową z nich jest
moim zdaniem najsłynniejszy hotel na Manhattanie, Waldorf Astoria. Jego historia to temat co najmniej na osobną pracę
magisterską. Dziś w środku mieszczą się trzy restauracje, a w jednej z nich
świętowałam moje urodziny (zresztą większość gości to solenizanci, jubilaci
itd.). Miejsce wybrałam nie bez przyczyny: dla miłośników podróży kulinarnych
to bardzo ważny punkt na mapie. To w tym hotelu po raz pierwszy opracowano przepis
na red velvet cake
oraz na sałatkę Waldorf (jej główne składniki to jabłko, orzech, seler). Ciasto
do dziś przygotowywane jest według oryginalnej receptury, czyli z
wykorzystaniem soku z buraka, a nie sztucznych barwników, czego nie spotkałam w
innych miejscach. Jego smak będę jeszcze długo wspominać, zwłaszcza, że tort
był urodzinowym prezentem od restauracji. J Sam budynek wyróżnia się rozmachem, z jakim
zaprojektowano odrestaurowane niedawno lobby. Wszystkiemu można przyjrzeć się
od środka – na pewno bez problemu można wejść od strony Lexington Avenue. Ja z
wrażenia aż nie zrobiłam zdjęć. J
Rockefeller Center spełnia poniekąd tyle funkcji, co Pałac Kultury,
jak nie więcej. Zimą pojawiają się tu słynne lodowisko i choinka, a przez cały
rok można wjechać na alternatywny dla Empire State Building taras widokowy. Podobny
znajduje się też w nowo wybudowanym One World Trade Center – ceny wszędzie są zbliżone.
International Center of Photography to obowiązkowy punkt dla
miłośników fotografii. Zaprezentowane są tu m.in. stykówki zdjęć jednego z
prekursorów reportażowej fotografii wojennej, Roberta Capy.
Times Square i przecinający go najbardziej kolorowy odcinek Broadway’u trzeba odwiedzić dwa razy:
za dnia i po zmroku. Wieczorem robi on największe wrażenie, choć bywa, że jest
strasznie zatłoczony. Trudno wyobrazić sobie bardziej spektakularne miejsce do
świętowania Sylwestra. Powstawały już o tym nawet filmy. Choć o północy ciężko cokolwiek zobaczyć
w gęstym tłumie (chyba że masz VIP-owską przepustkę), potem trochę się
przeluźnia, a na ulicach zostają już tylko pozytywnie pijani ludzie, którzy życzą
wszystkim szczęśliwego nowego roku, oraz roześmiani policjanci cierpliwie pozujący do
zdjęć z turystami.
Bilety na najgłośniejsze
broadway’owskie spektakle to wydatek rzędu od 100 $ za szt. Teatrów jest wiele,
więc nie są one bynajmniej monumentalne. Zamiast na musical, można wybrać się na
jakąś sztukę z udziałem znanego aktora (warto sprawdzić wcześniej
repertuar).
Są też tańsze przedstawienia, bez wielkich nazwisk w obsadzie.
Al Pacino :) |
Jeżeli ktokolwiek uważa Nowy Jork
za miasto bez charakteru i historii, powinien choćby na chwilę wstąpić do
położonych blisko siebie gmachów Biblioteki
Publicznej oraz dworca Grand Central
Terminal. Oba miejsca dość często odgrywają mniej bądź bardziej ważne
epizody w amerykańskich filmach i na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądają jak
biblioteka i dworzec. Dodatkowo, wyjątkowo urokliwy jest sąsiadujący z
biblioteką Bryant Park.
Jedną z ikon Nowego Jorku jest
wspominany już wyżej Empire State
Building. Pomimo kosztów, z jakimi to się wiąże, bardziej niż gdziekolwiek
indziej warto zainwestować tu w bilet z pierwszeństwem wejścia (kupiony z
wyprzedzeniem przez Internet). Budynek zawsze oblegają tłumy turystów, a
najwęższym gardłem są windy. Wjechać można na 96. lub 96. i 102. piętro. Jak w
większości przypadków, sugeruję wizytę tuż przed zachodem słońca, kiedy można
obserwować miasto jeszcze skąpane w promieniach a potem roziskrzone milionami
świateł. Najładniej jest wtedy, kiedy jeszcze całkiem się nie ściemni.
Najbardziej charakterystyczną i
podobno najczęściej fotografowaną budowlą jest Flatiron Building, zaprojektowany przez Davida Burnhama i ukończony
w 1902 roku. Wierzono kiedyś, ze budynek runie kiedy tylko mocniej zawieje wiatr.
Najlepiej podziwiać go z placu między 5. Aleją i Broadway’em.
O wiele mniej formalny charakter
ma Chelsea - zabudowa jest tu
rzadsza i niższa, dając miejsce na kolejne inwestycje. Główną atrakcją, bardzo
wysoko ocenianą na TripAdvisor, jest przebiegający przez ponad 20 ulic High Lane Park, czyli pas chodnika i
zieleni poprowadzony na dachach budynków, na dawnych torach kolejowych. Na co dzień jest bardzo
zatłoczony i nie ma mowy o spokojnym, nieśpiesznym spacerze, jednak sam pomysł na to miejsce jest przejawem geniuszu jego autora.
Upper East Side i
Upper West Side
Upper East Side i Upper West Side
znacznie różnią się od Dolnego Manhattanu i Midtown. Jest tu mniej biznesowo, a
bardziej elegancko, spokojnie. Zielony prostokąt Central Parku okalają dostojne
gmachy najsłynniejszych muzeów świata i wytworne apartamentowce. Ta okolica
pozostaje dla mnie najmniej odkrytą częścią Manhattanu. Warto rozpocząć jej
zwiedzanie od legendarnej Piątej Alei,
która co prawda ciągnie się prawie przez cały Manhattan, ale dopiero na odcinku
kilku ostatnich przecznic przed Central Parkiem zaczyna cieszyć oko pięknymi
witrynami najbardziej ekskluzywnych marek (Tiffany & Co.). Posiadanie tu
butiku jest wyznacznikiem prestiżu danego domu mody. Największą popularnością
cieszy się jednak Apple Store, który sam w sobie stanowi nie lada atrakcję. Obejrzysz
tu wszystkie najnowsze modele produktów Apple zanim pojawią się w Polsce.
Mała dygresja: atrakcyjnych
przecen i dużego wyboru lepiej szukać w jednej z sieci domów towarowych, np.
Macy’s. Największy oddział znajduje się przy Herald Square. Warto pamiętać, że
cudzoziemcom przysługuje 10% zniżki. Droższe marki można dostać np. w Bloomingdale’s.
Jeśli zakupy to jeden z celów Twojej wizyty w Stanach, koniecznie zajrzyj też
do flagowych, kilkupiętrowych salonów takich firm jak Nike, Abercrombie,
Vicoria’s Secret - każdy z nich to mniej więcej godzina w plecy.
Idąc w górę Piątą Aleją, mija się
zasługujące na kilkudniową wizytę Metropolitan
Museum of Art, popularną ostatnio za sprawą filmu „Złota Dama” Neue Galerie (nie można kupić biletów
online, więc jest kolejka do wejścia) i słynne przede wszystkim dzięki swojej architekturze
Guggenheim Museum. W którymś
momencie można przeciąć Central Park,
by wyjść na drugą stronę np. na wysokości American
Musem of Natural History. Muzeum dedykowane jest raczej dzieciom, ale
szczerze mówiąc, nie porywa. Nieopodal znajduje się niepozorna piekarnia,
oceniana na TripAdvisor jako nr 1 wśród nowojorskich lokali. Serwują tu cztery
rodzaje ciasteczek prosto z pieca, a ich nieziemski zapach unosi się na całej
ulicy. Trzeba odstać swoje w kolejce, ale warto. Jedno ciasteczko kosztuje aż 4
dolary, ale to spokojnie porcja co najmniej na dwie osoby.
Coraz bardziej popularny wśród
turystów Harlem, ciągnący się na
północ od Central Parku, zwiedziłam pobieżnie, zza szyby samochodu. Nie jestem
w stanie określić, czy dzielnica zachowała swój autentyczny charakter, zwłaszcza
że przeżyłam nieplanowaną wizytę na South Side w Chicago, gdzie nie jest ani
trochę turystyczne. Na Harlemie znajduje się sporo niedrogich hoteli i
apartamentów, a okolica, jak mi się wydaje, jest dość bezpieczna, jedynie
trochę mniej „wielkomiejska”.
Choć nasza wyprawa na „Jezioro
Łabędzie” nie należała do udanych, zdecydowanie polecam poświęcenie jednego z
wieczorów na wizytę w Metropolitan Opera
w Lincoln Center for the Performing Arts. W starciu z teatrami na Broadway’u Opera
wypada zdecydowanie lepiej jeśli chodzi o stosunek jakość-cena. Bilety można dostać
już od kilkunastu dolarów i nawet jeśli oznacza to gorsze miejsca, z góry można
podziwiać rozmach samego budynku. Sztuka na najwyższym poziomie, elegancka
publiczność, przeszklona fasada podświetlonego wieczorem gmachu – to wszystko
gwarantuje niezapomniane wrażenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz