niedziela, 9 sierpnia 2015

Nowy Jork – miasto, które śpi o 6 rano

W telegraficznym skrócie: o 6 nad ranem Nowy Jork drzemie i tak zwiedzany na jet lagu jest najfajniejszy! Ulice jeszcze są puste, ale kawiarnie powoli już się otwierają. Potem pojawiają się jego śpieszący się gdzieś mieszkańcy, którzy zniecierpliwieni, z kubkiem kawy na wynos w ręku wymijają Cię, kiedy zatrzymujesz się na przejściu na czerwonym świetle. Nie zdziw się, jeśli wpadniesz na Broadwayu na znanego z hollywoodzkich superprodukcji aktora, albo gdy o 8 rano pod Rockefeller Center będzie dawać darmowy koncert kapela, której w każdym innym kraju posłuchać można jedynie za horrendalnie wysoką kwotę. I jeszcze jedna rzecz: w tym mieście spróbujesz każdej kultury świata – wszystkimi zmysłami! 
Dalej będzie już nie w skrócie.


Do wpisu o Nowym Jorku podchodziłam już kilka razy. Miał on nosić tytuł „Nowy Jork w 72 godziny”, lecz po trzeciej wizycie doszło mi sporo materiału. Tak naprawdę dopiero teraz „odczarowałam” to miasto. Zimą, choć bywało słonecznie, traciło ono wyjątkowo dużo uroku pod sięgającymi pasa zaspami śniegu, przez które w dodatku trzeba było się przedzierać. Wiosną bardziej przypominało już ten Nowy Jork, w którym ludzie się zakochują, ale ja wciąż nie mogłam go ani pokochać, ani znienawidzić, a ponoć nie ma innej opcji. Jak żadne inne miasto, Nowy Jork często powracał w moich snach. Wiedziałam, że jedynym lekarstwem będzie wybrać się tam ponownie. Śmiało mogę powiedzieć, że latem ta metropolia ma najwięcej do zaoferowania. Choć zdarza się, że z nieba leje się żar niemożliwy do wytrzymania w tej betonowej dżungli, to wtedy w 100% staje się tym Nowym Jorkiem z filmów, książek i opowieści. Pomimo wszystkich skrajności pogodowych, to taki ogromny tort, który można jeść bez końca. Nawet jeśli zobaczysz najważniejsze dla Ciebie miejsca w 48 czy 72 godziny, na każdą kolejną wizytę zostanie drugie tyle atrakcji. Nie sposób ogarnąć wszystko na raz – każdy znajdzie coś dla siebie: od miłośników dobrej muzyki, kultury wysokiej albo popularnej, poprzez fanów sportu na światowym poziomie, po smakoszy poszukujących najsłynniejszych restauracji. Najlepiej jest po prostu zanurzyć się w tym i poczuć klimat miasta, niezależnie od długości pobytu. Dobrze, że do kompletu czterech pór roku została mi jeszcze jesień.

Kilka praktycznych wskazówek:
  • Zamieszkanie na Manhattanie jest dużo droższe niż poza nim, ale to ogromna oszczędność czasu, gdyż nagle wszystko wydaje się być blisko siebie.
  • Ulice na Manhattanie mija się szybciej niż w innych dzielnicach czy amerykańskich miastach, można więc spokojnie zwiedzać na piechotę poszczególne fragmenty. Są jednak miejsca, do których trzeba podjechać metrem, a nawet samochodem.
  • Przed wyjazdem koniecznie sprawdź kalendarz interesujących Cię wydarzeń i kup bilety z wyprzedzeniem.  

Brooklyn

Aby poznać Brooklyn od najlepszej strony, wysiądź przy stacji Hight Street niebieskiej (A,C) linii metra i udaj się w dół Washington Street do coraz bardziej modnej dzielnicy Dumbo (Down Under the Manhattan Bridge Overpass). Pomiędzy budynkami z czerwonej cegły ujrzysz piękny błękitny most, ale to jeszcze nie Brooklyn Bridge, lecz Manhattan Bridge. Być może akurat na jego tle będą fotografować słynną topmodelkę… Nic dziwnego – to bardzo charakterystyczny widok, lecz nie każdy tu dociera. Dalej trasa wiedzie przez postindustrialną okolicę, w stronę a potem wzdłuż wybrzeża, skąd można uchwycić w kadrze jeden z najsłynniejszych mostów na świecie. Betonowa promenada została zamieniona w przyjazny pas zieleni, a mijane blaszane hangary w tętniące życiem tereny rekreacyjne. Zanim za bardzo oddalisz się od Mostu Brooklyńskiego, pamiętaj że przekroczenie Brooklyn Queens Expy na piechotę będzie niemożliwe. Aby dotrzeć do kolejnego punktu, Brooklyn Heights, musisz trochę się cofnąć i dostać na ulicę Columbia Heights. Tam znajdują się jedne z najdroższych poza Manhattanem nieruchomości, w których ma swoje apartamenty wielu celebrytów. Na Manhattan można wrócić czerwoną linią metra (2,3) albo też Mostem Brooklyńskim – na piechotę lub na rowerze. Na most nie da się wejść tuż przy wybrzeżu, stąd też spacer zajmie raczej dłuższą chwilę.



Zwiedzając atrakcje położone poza Manhattanem, można zajechać również na Greenpoint, czyli do dzielnicy polskich imigrantów. Podobna, zwana potocznie "Jackowem", znajduje się w Chicago. Obie sprawiają wrażanie, jakby czas się w nich zatrzymał we wczesnych latach 90-tych i z tego względu może to być ciekawe doświadczenie. 


Dolny Manhattan

Zwiedzanie Dolnego Manhattanu jest stosunkowo mniej intensywne niż analogiczny spacer po Śródmieściu, dlatego można połączyć je z wybranymi atrakcjami w innych częściach miasta. Na pierwszy ogień pójdzie na wskroś nowojorski Washington Square z charakterystycznym białym łukiem. Niegdyś dokonywano tu publicznych egzekucji, dziś miejsce to upodobali sobie studenci, breakdancerzy i wyprowadzacze psów bogaczy. 

Zimą zupełnie nie zwróciłam uwagi na Soho, dawną dzielnicę robotniczą, która totalnie oczarowała mnie wielkimi oknami, żeliwnymi fasadami, brukowanymi ulicami i ekstrawaganckimi butikami. Warto zaufać przewodnikom i przejść się ulicami, które są najbardziej „Soho”, czyli np. Green Street. Najpiękniejszym okazem tutejszej architektury jest Singer Building, ale nie brakuje też sztuki ulicznej czy licznych galerii sztuki nowoczesnej.


Stąd niedaleko jest do włoskiej dzielnicy Little Italy, której osią jest Mulberry Street, pełna restauracyjnych ogródków i pootwieranych witryn, niczym w Europie. Zimą oczywiście te atuty znikają. Podczas obchodów włoskich świąt można poczuć tu klimat rodem z „Ojca Chrzestnego”. Nieco bardziej na północ położona jest Nolita, która wcześniej była częścią Little Italy, dopóki nie wynieśli się stąd Włosi. Miejsce ich lokali zajęły modne butiki i przytulne knajpki. Jest przy tym bardziej kameralnie niż w pobliskim Soho.



Chinatown także ma ponoć swój unikalny charakter, jednak bardziej nastawiłam się zwiedzanie najsłynniejszej chińskiej dzielnicy w San Francisco, gdzie w sklepach można dostać takie rzeczy, których nie widziałam nawet w Szanghaju (robale do jedzenia, przepołowione żółwie itd.).
Od kolejnego punktu, South Street Seaport, dzieli już dłuższy dystans, ale jeśli zwiedzać Nowy Jork, to do odcisków na stopach. ;) Przy nabrzeżu szklanych wieżowców i głośnych barów zacumowały zabytkowe statki. Najbardziej klimatyczny zakątek znajduje się jednak między portową XIX-wieczną zabudową, jedną z najstarszych w mieście. W tych niewysokich budynkach z czerwonej cegły pootwierały się modne restauracje, w których ciężko o wolne miejsce.


Stąd można przejść do słynnej giełdy New York Stock Exchange. To krótki przystanek, gdyż jest ona zamknięta dla zwiedzających i najlepiej pokontemplować to miejsce ze schodów naprzeciwko wejścia.


Najlepszym miejscem na podziwianie zachodu słońca (obok jednego z tarasów widokowych i 42 ulicy podczas Manhattanhenge) jest Battery Park, na samym krańcu Manhattanu. Najładniej widać to zjawisko zimą, kiedy słońce zachodzi dokładnie na tle Statui Wolności, w dodatku przy pięknej pomarańczowej powiecie. Taki obrazek pojawia się koło godziny 17 między portowymi żurawiami w oddali i drzewami parku. Latem zachód jest dużo później, koło godz. 21, i wygląda w tym miejscu mniej spektakularnie.
Można wykupić wycieczkę na samą Statuę, lecz polecam zaoszczędzenie i popłynięcie bezpłatnym promem na Staten Island i z powrotem. Jeśli będziesz wcześniej oglądać zachód słońca w Battery Park, w drodze powrotnej ze Staten Island ujrzysz gąszcz rozświetlonych wieżowców, których widok o tej porze najbardziej zapada w pamięć. 


Midtown

Midtown zwiedzałam trochę inaczej niż opisuję poniżej, ale poszczególne przystanki wymienione są mniej więcej w takiej kolejności, by nie nadkładać drogi. Oczywiście, wiele zależy od miejsca, z którego rozpoczniecie spacer. To tutaj mieści się najwięcej żelaznych punktów zwiedzania, a jako że nie brakuje też drapaczy chmur, warto poszukać barów i restauracji na ich dachach, wybrać swoje ulubione i popatrzeć na wszystko z góry, będąc jednocześnie w samym środku „Wielkiego Jabłka”!

Można zacząć od USS Intrepid, lotniskowca z czasów II wojny światowej, który został przerobiony na muzeum na rzece Hudson, wraz z innymi towarzyszącymi mu atrakcjami. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, stojąc w długiej kolejce do kasy. W środku zobaczysz rozmaite okazy lotnictwa wojskowego (w tym polski MIG-21PFM czy najszybszy samolot załogowy Lockheed SR-71 Blackbird), interaktywną wystawę dla najmłodszych (w tym model lotniskowca wykonany z klocków LEGO) czy zwiedzisz za dodatkową opłatą łódź podwodną.


Przed słońcem można schronić się w MoMa, jednej z najchętniej odwiedzanych galerii z dziełami Picassa, van Gogha, Warhola, Moneta, Dalego czy Mattise’a. Kolejne znane miejsce kawałek drogi stąd to Katedra św. Patryka.

Wiele nowojorskich budowli zaliczanych jest do kanonu architektury Art Deco, ale najbardziej wyjątkową z nich jest moim zdaniem najsłynniejszy hotel na Manhattanie, Waldorf Astoria. Jego historia to temat co najmniej na osobną pracę magisterską. Dziś w środku mieszczą się trzy restauracje, a w jednej z nich świętowałam moje urodziny (zresztą większość gości to solenizanci, jubilaci itd.). Miejsce wybrałam nie bez przyczyny: dla miłośników podróży kulinarnych to bardzo ważny punkt na mapie. To w tym hotelu po raz pierwszy opracowano przepis na red velvet cake oraz na sałatkę Waldorf (jej główne składniki to jabłko, orzech, seler). Ciasto do dziś przygotowywane jest według oryginalnej receptury, czyli z wykorzystaniem soku z buraka, a nie sztucznych barwników, czego nie spotkałam w innych miejscach. Jego smak będę jeszcze długo wspominać, zwłaszcza, że tort był urodzinowym prezentem od restauracji. J Sam budynek wyróżnia się rozmachem, z jakim zaprojektowano odrestaurowane niedawno lobby. Wszystkiemu można przyjrzeć się od środka – na pewno bez problemu można wejść od strony Lexington Avenue. Ja z wrażenia aż nie zrobiłam zdjęć. J

Rockefeller Center spełnia poniekąd tyle funkcji, co Pałac Kultury, jak nie więcej. Zimą pojawiają się tu słynne lodowisko i choinka, a przez cały rok można wjechać na alternatywny dla Empire State Building taras widokowy. Podobny znajduje się też w nowo wybudowanym One World Trade Center – ceny wszędzie są zbliżone.


International Center of Photography to obowiązkowy punkt dla miłośników fotografii. Zaprezentowane są tu m.in. stykówki zdjęć jednego z prekursorów reportażowej fotografii wojennej, Roberta Capy.

Times Square i przecinający go najbardziej kolorowy odcinek Broadway’u trzeba odwiedzić dwa razy: za dnia i po zmroku. Wieczorem robi on największe wrażenie, choć bywa, że jest strasznie zatłoczony. Trudno wyobrazić sobie bardziej spektakularne miejsce do świętowania Sylwestra. Powstawały już o tym nawet filmy. Choć o północy ciężko cokolwiek zobaczyć w gęstym tłumie (chyba że masz VIP-owską przepustkę), potem trochę się przeluźnia, a na ulicach zostają już tylko pozytywnie pijani ludzie, którzy życzą wszystkim szczęśliwego nowego roku, oraz  roześmiani policjanci cierpliwie pozujący do zdjęć z turystami.


Bilety na najgłośniejsze broadway’owskie spektakle to wydatek rzędu od 100 $ za szt. Teatrów jest wiele, więc nie są one bynajmniej monumentalne. Zamiast na musical, można wybrać się na jakąś sztukę z udziałem znanego aktora (warto sprawdzić wcześniej repertuar). Są też tańsze przedstawienia, bez wielkich nazwisk w obsadzie. 

Al Pacino :)
Jeżeli ktokolwiek uważa Nowy Jork za miasto bez charakteru i historii, powinien choćby na chwilę wstąpić do położonych blisko siebie gmachów Biblioteki Publicznej oraz dworca Grand Central Terminal. Oba miejsca dość często odgrywają mniej bądź bardziej ważne epizody w amerykańskich filmach i na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądają jak biblioteka i dworzec. Dodatkowo, wyjątkowo urokliwy jest sąsiadujący z biblioteką Bryant Park.


Jedną z ikon Nowego Jorku jest wspominany już wyżej Empire State Building. Pomimo kosztów, z jakimi to się wiąże, bardziej niż gdziekolwiek indziej warto zainwestować tu w bilet z pierwszeństwem wejścia (kupiony z wyprzedzeniem przez Internet). Budynek zawsze oblegają tłumy turystów, a najwęższym gardłem są windy. Wjechać można na 96. lub 96. i 102. piętro. Jak w większości przypadków, sugeruję wizytę tuż przed zachodem słońca, kiedy można obserwować miasto jeszcze skąpane w promieniach a potem roziskrzone milionami świateł. Najładniej jest wtedy, kiedy jeszcze całkiem się nie ściemni.


Najbardziej charakterystyczną i podobno najczęściej fotografowaną budowlą jest Flatiron Building, zaprojektowany przez Davida Burnhama i ukończony w 1902 roku. Wierzono kiedyś, ze budynek runie kiedy tylko mocniej zawieje wiatr. Najlepiej podziwiać go z placu między 5. Aleją i Broadway’em. 


O wiele mniej formalny charakter ma Chelsea - zabudowa jest tu rzadsza i niższa, dając miejsce na kolejne inwestycje. Główną atrakcją, bardzo wysoko ocenianą na TripAdvisor, jest przebiegający przez ponad 20 ulic High Lane Park, czyli pas chodnika i zieleni poprowadzony na dachach budynków, na dawnych torach kolejowych. Na co dzień jest bardzo zatłoczony i nie ma mowy o spokojnym, nieśpiesznym spacerze, jednak sam pomysł na to miejsce jest przejawem geniuszu jego autora. 



Upper East Side i Upper West Side

Upper East Side i Upper West Side znacznie różnią się od Dolnego Manhattanu i Midtown. Jest tu mniej biznesowo, a bardziej elegancko, spokojnie. Zielony prostokąt Central Parku okalają dostojne gmachy najsłynniejszych muzeów świata i wytworne apartamentowce. Ta okolica pozostaje dla mnie najmniej odkrytą częścią Manhattanu. Warto rozpocząć jej zwiedzanie od legendarnej Piątej Alei, która co prawda ciągnie się prawie przez cały Manhattan, ale dopiero na odcinku kilku ostatnich przecznic przed Central Parkiem zaczyna cieszyć oko pięknymi witrynami najbardziej ekskluzywnych marek (Tiffany & Co.). Posiadanie tu butiku jest wyznacznikiem prestiżu danego domu mody. Największą popularnością cieszy się jednak Apple Store, który sam w sobie stanowi nie lada atrakcję. Obejrzysz tu wszystkie najnowsze modele produktów Apple zanim pojawią się w Polsce.



Mała dygresja: atrakcyjnych przecen i dużego wyboru lepiej szukać w jednej z sieci domów towarowych, np. Macy’s. Największy oddział znajduje się przy Herald Square. Warto pamiętać, że cudzoziemcom przysługuje 10% zniżki. Droższe marki można dostać np. w Bloomingdale’s. Jeśli zakupy to jeden z celów Twojej wizyty w Stanach, koniecznie zajrzyj też do flagowych, kilkupiętrowych salonów takich firm jak Nike, Abercrombie, Vicoria’s Secret - każdy z nich to mniej więcej godzina w plecy.

Idąc w górę Piątą Aleją, mija się zasługujące na kilkudniową wizytę Metropolitan Museum of Art, popularną ostatnio za sprawą filmu „Złota Dama” Neue Galerie (nie można kupić biletów online, więc jest kolejka do wejścia) i słynne przede wszystkim dzięki swojej architekturze Guggenheim Museum. W którymś momencie można przeciąć Central Park, by wyjść na drugą stronę np. na wysokości American Musem of Natural History. Muzeum dedykowane jest raczej dzieciom, ale szczerze mówiąc, nie porywa. Nieopodal znajduje się niepozorna piekarnia, oceniana na TripAdvisor jako nr 1 wśród nowojorskich lokali. Serwują tu cztery rodzaje ciasteczek prosto z pieca, a ich nieziemski zapach unosi się na całej ulicy. Trzeba odstać swoje w kolejce, ale warto. Jedno ciasteczko kosztuje aż 4 dolary, ale to spokojnie porcja co najmniej na dwie osoby.



Coraz bardziej popularny wśród turystów Harlem, ciągnący się na północ od Central Parku, zwiedziłam pobieżnie, zza szyby samochodu. Nie jestem w stanie określić, czy dzielnica zachowała swój autentyczny charakter, zwłaszcza że przeżyłam nieplanowaną wizytę na South Side w Chicago, gdzie nie jest ani trochę turystyczne. Na Harlemie znajduje się sporo niedrogich hoteli i apartamentów, a okolica, jak mi się wydaje, jest dość bezpieczna, jedynie trochę mniej „wielkomiejska”.

Choć nasza wyprawa na „Jezioro Łabędzie” nie należała do udanych, zdecydowanie polecam poświęcenie jednego z wieczorów na wizytę w Metropolitan Opera w Lincoln Center for the Performing Arts. W starciu z teatrami na Broadway’u Opera wypada zdecydowanie lepiej jeśli chodzi o stosunek jakość-cena. Bilety można dostać już od kilkunastu dolarów i nawet jeśli oznacza to gorsze miejsca, z góry można podziwiać rozmach samego budynku. Sztuka na najwyższym poziomie, elegancka publiczność, przeszklona fasada podświetlonego wieczorem gmachu – to wszystko gwarantuje niezapomniane wrażenia. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz