środa, 7 listopada 2012

Przegląd kuchni amerykańskiej, cz. 1



Hamburgery, KFC i Coca-Cola – dla większości ludzi są to pierwsze skojarzenia z kuchnią amerykańską. Chyba żaden inny kraj nie doczekał się tylu stereotypów na temat swojego narodowego jedzenia. Są one jednak jakże mylące, a rzeczywistość - całkiem odmienna i ci, którzy zetknęli się z prawdziwą amerykańską kuchnią wiedzą, o czym mówię. 

Długo zbierałam się do tego wpisu. Podczas półrocznego pobytu w Stanach spisałam szereg obserwacji, gdyż nie chciałam pominąć żadnego z istotnych elementów tej – jak się okazało – niezwykle złożonej kuchni. Wszystko za sprawą mozaiki kulturowej obecnej w każdym większym mieście. Właśnie ona jest fundamentem kuchni amerykańskiej – zapewnia bogactwo smaków i umożliwia czerpanie z tradycji imigrantów: Latynosów, Europejczyków, Azjatów... W takich metropoliach jak Nowy Jork czy Chicago, gdzie imigranci z danego kraju mają całe swoje dzielnice, wystarczy wybrać się do jednej z nich, by zjeść jakąś egzotyczną potrawę, która akurat nam przyszła do głowy. Wyszukane dania, unikalne składniki – to wszystko jest dosłownie na wyciągnięcie ręki, w dodatku w niskich cenach, i jedynie sery sprowadzane z Europy uchodzą za delikates, za który trzeba zapłacić trochę więcej. Jestem przekonana, że znajdziecie tam restaurację z kuchnią każdego z państw świata. Co ciekawe, większość  sztandarowych amerykańskich dań została wymyślona właśnie przez imigrantów.

W Stanach być może mniejszą wagę przywiązuje się do wspólnego celebrowania posiłków, ale z całą pewnością kultura jadania na mieście jest bogatsza niż u nas, a restauracje rzadko kiedy nie są zapełnione do ostatniego stolika. W większości z nich rozmiary serwowanych porcji znacznie przekraczają możliwości konsumpcyjne przeciętnego Europejczyka, dlatego też do całkiem normalnych zachowań należy branie na wynos tego, czego się nie zjadło. Wśród różnorodnej oferty gastronomicznej, obok tanich barów orientalnych i tych najbardziej eleganckich lokali, znajdziemy między innymi restauracje wyróżniające się tematycznym kiczowatym wystrojem (np. stylizowane na zamek, w którym inscenizowane są rycerskie pojedynki!) czy też wąską specjalizacją (np. restauracje wegańskie – skądinąd bardzo popularne). Na każdym rogu w centralnych dzielnicach metropolii natkniemy się na Starbucks, McDonald’s, Subway lub Dunkin Donuts. W oczy rzuca się to, że ludzie zawsze gdzieś biegną i jedyną uznawaną przez nich kawą jest ta zamawiana na wynos w papierowym kubeczku. W poszukiwaniu tych spokojniejszych alternatywnych kafejek należy udać się do dzielnic ”artystycznych”, o których przewodniki wspominają w drugiej kolejności. Najbardziej typową i znaną z filmów amerykańską restauracją, tą z neonami w oknach i wysokimi okrągłymi krzesłami przy barze, jest diner. Niektóre dinery specjalizują się w pancake’ach, jeszcze inne w gofrach. Warto wspomnieć, że kelnerom zostawia się napiwki wyższe niż w Europie, bo sięgają one 20 %. 

Nie samym bekonem i masłem orzechowym Amerykanie żyją. Choć wspomniane produkty bardzo często są tu spożywane na śniadanie, moim zdaniem na największa uwagę zasługują pancakes, koniecznie podawane z syropem klonowym. Niektórzy preferują wersję na słono, a wszelkie możliwe kombinacje dostępne są we wspomnianych już dinerach – pancakehouses. W Nowym Jorku prym wiodą bajgle. Wymyślone przez polskich Żydów, następnie rozpowszechnione na Manhattanie, świetnie komponują się z twarożkiem śmietankowym i dżemem lub łososiem. Co może wydać się nieco dziwne, rano na stół trafiają niekiedy ziemniaki, na przykład w towarzystwie omleta. Amerykanie potrafią doprawić je w taki sposób, że będą one smakować wybornie. 

Nie da się zaprzeczyć, że hamburgery – paradoksalnie wymyślone przez niemieckich imigrantów na początku ubiegłego stulecia – ogrywają ważną rolę w kulturze Amerykanów. Warto jednak spróbować choć jednego w wersji slow - najlepiej przyrządzonego w domu przez Amerykanina - aby przekonać się, że tak naprawdę nie mają one nic wspólnego z McDonaldem, Burger Kingiem i naszym dotychczasowym wyobrażeniem na ich temat. Warszawiacy mają ułatwione zadanie: furorę w stolicy robią ostatnio burger bary, które przygotowują burgery z najlepszego soczystego mięsa. 

Pora obalić mity związane z pizzą, aczkolwiek w Stanach faktycznie ma zastosowanie zasada, że im grubsze jest ciasto, tym lepiej. Na przykład brzeg deep dish pizza, potrawy charakterystycznej dla Chicago, powinien mieć 3 cale wysokości. Takie danie przypomina kształtem tartę, a jego ciasto ma maślany smak. Jego brzegi są nieco wyższe niż poziom farszu, który składa się z dużej ilości sosu pomidorowego, sera i innych dowolnych dodatków. Prekursorem pizzy w takim wydaniu był Ike Sewell, założyciel Pizzerii Uno, otworzonej w 1943 roku na rogu ulic Ohio i Wabash. W połowie lat 70. właściciele sieci Nancy's Pizza (Rocco Palese) i Giordano's Pizzeria (bracia Efren i Joseph Boglio) zaczęli eksperymentować z przepisem na deep dish pizza. Jeden z nich postanowił wykorzystać rodzinny przepis na wielkanocny placek z miejscowości Potenza i w ten sposób powstała tzw. stuffed pizza – jeszcze głębsza, bardziej obfita w dodatki i przykryta dodatkową warstwą ciasta. Oba rodzaje pizzy dostaniemy tylko w Chicago oraz w wybranych punktach poza stanem Illinois i USA.  

Trudno o bardziej amerykańską potrawę, niż po mistrzowsku przyrządzony stek. Nawet ci, którzy nie przepadają za mięsem, z pewnością docenią delikatność filet mignon. Amerykanie, w szczególności pochodzący z centralnych Stanów, są ekspertami w dziedzinie podawania steków! Choć w wyspecjalizowanym stakehouse trzeba się liczyć jednorazowo z wydatkiem rzędu 50$, warto jest choć raz udać się do lepszej restauracji. Taka wizyta z pewnością zostanie zapamiętana na długo, zwłaszcza, że wówczas prawdopodobieństwo spotkania jakiegoś celebryty wzrasta o kilkadziesiąt procent. 

Stany Zjednoczone są pełne niespodzianek, również tych kulinarnych - istnieje wiele dań, których nie spróbujemy nigdzie indziej. Cincinnati chilli (lub jak kto woli – five way chilli) osobom pochodzącym spoza stanu Ohio wyda się zapewne mieszanką przypadkowych i niepasujących do siebie składników. W daniu tym znajdziemy spaghetti, fasolę, cebulę, ser żółty oraz sos przyrządzony z cynamonu, goździków i … czekolady. Jest to taka lokalna, typowa dla Cincinnati i wyjątkowo sycąca odmiana chili con carne (od którego różni się konsystencją), serwowana zazwyczaj na makaronie, ale również z… hot dogiem. Wiem, wszystko to brzmi dziwnie, ale z jakiegoś powodu danie cieszy się wyjątkową popularnością i uchodzi za kulinarną wizytówkę stanu Ohio. Potrawa kojarzona jest przede wszystkim z sieciami typu fast food: Skyline Chili czy Gold Star Chili. Wszystko zaczęło się w 1922 roku, kiedy bracia Tom i John Kiradjieff, imigranci z Macedonii, postanowili urozmaicić sposób podawania hot dogów w swojej restauracji. Pomysł szybko się przyjął. W 1949 roku Grek Nicholas Lambrinides, wcześniej - pracownik restauracji należącej do braci Kiradjieff, otworzył Skyline Chilli – obecnie najpopularniejszą z sieciówek. Podobno mieszkańcy Cincinnati spożywają rocznie ponad 2 miliony funtów chili. We wrześniu na brzegach rzeki Ohio hucznie obchodzone jest doroczne święto Chilifest. Natomiast jednym z bardziej oryginalnych dań serwowanych tylko w Nowym Orleanie  jest… sernik z aligatora. W stanie Luizjana gady te są częstymi gośćmi w przydomowych ogródkach i ich widok wcale nie dziwi mieszkańców, którzy nauczyli się na nie polować, a następnie doszli do wniosku, że  najlepsze mięso pochodzi z ogona. 

Czas na coś słodkiego. Długo nie trzeba szukać, gdyż większość tutejszych produktów zawiera więcej cukru niż ich europejskie odpowiedniki. Nie da się również zaprzeczyć, iż Amerykanie uwielbiają kolorowe kremy, lukry i posypki, chociażby na popularnych cupcakes czy donuts, czyli lokalnych pączkach, które jednak nie podbiły serc Polaków (patrz: nieudana próba zawojowania naszego rynku przez Dunkin Donuts), być może ze względu na zwiększoną zawartość sody i proszku do pieczenia. Lubimy za to prostsze w przygotowaniu muffiny, zwłaszcza w klasycznym wydaniu, z borówkami. Cukiernie wyspecjalizowane w wypiekaniu obu rodzajów babeczek są modne na całym świecie. Amerykanie lubią również carrot cake, brownie i serniki (najlepiej New York cheesecake). Do bardziej lokalnych ciast należą red velvet cake i boston cream cake. I nie ma to jak milk shake lub lemoniada do popicia! 

Wbrew pozorom Amerykanie są narodem bardzo przywiązanym do swoich kulinarnych tradycji: co roku spożywają te same potrawy na Święto Dziękczynienia, Boże Narodzenie i Wielkanoc. Można narzekać na bezmyślne przejmowanie tradycji związanych z Halloween przez Polaków, ale czy dynia byłaby u nas aż tak popularna jesienią gdyby nie Amerykanie? Ja jestem im za to bardzo wdzięczna. :-)

Jeżeli chcecie zarazić się miłością do tego, co amerykańskie, polecam te oto blogi:


10 komentarzy:

  1. Bardzo interesujący artykuł o amerykańskiej kuchni. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Nie przepadam wprawdzie za stekami czy hamburgerami, ale pancakesy z syropem klonowym uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Druga część będzie jeszcze w tym tygodniu :) Choć w kuchni amerykańskiej jest dużo mięsa, jest też sporo dań, które go nie zawierają. No i dużą popularnością cieszą się kuchnie wegetariańska i wegańska, tak więc każdy znajdzie w Stanach dla siebie :)

      Usuń
  2. Mnie się kuchnia amerykańska kojarzy ze street foodem i nowojorskimi preclami ;) http://jedzjedz.pl/news/show/22/welcometobigapple

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyjemnością przeczytałam artykuł - dodałam blog do obserwowanych :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Dziękuję za inspiracjie! bardzo fajny i przyjemny artykuł. Uwielbiam kuchnię amerykańską , a w szczególności desery:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że zbliża się Tłusty Czwartek, wtedy nie trzeba będzie liczyć zjedzonych donutów ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Bardzo uwielbiam amerykańską kuchnię, w szczególności naleśniki, pyszny soczysty stek i burgery.. :-) Wpis był bardzo ciekawy, podobnie jak inne wątki dotyczące m.in. podróży! :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy blog. Aż zgłodniałam od oglądania tych zdjęć. I teraz mi się marzy taki prawdziwy, amerykański burger wołowy z pyszną cebulką, sałatą. Podany z frytkami w kolorowym koszyku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy raz styczność z kuchnią amerykańską miałam we Wrocąłwiu w road american restaurant. To jedna z nielicznych amerykańskich restauracji we Wrocławiu. tak pierwszy raz spróbowałam średniokrwistego steka z antrykotu- och co to był za smak!

    OdpowiedzUsuń
  7. Możemy kupić amerykańskie produkty, jednak ostatnio jadam w sieci ROAD American i tego smaku nie da się odwzorować. Polecam poszukać porzadnych miejsc specjalizujących się w takiej kuchni.

    OdpowiedzUsuń