środa, 19 listopada 2014

Shaolin

Poszukiwania autentycznych Chin, kiedy miałam do dyspozycji dwa dni, a moją bazą wypadową był Szanghaj, przywiodły mnie do Klasztoru Shaolin. Od razu wiedziałam, że to jedno z tych miejsc w Chinach, które muszę zobaczyć. Na Wielki Mur Chiński łatwiej będzie w przyszłości wrócić, a żeby dotrzeć nad rzekę Li, potrzeba było więcej czasu i większej responsywności ze strony obsługi klienta w lokalnych tanich liniach lotniczych.

Klasztor Shaolin wydał mi się idealnym celem samotnej podróży, takiej z gatunku „szukam odpowiedzi na pytanie, co zrobić ze swoim życiem?”. To nie tylko kolebka kung fu, którego nauki w sumie nie miałam nigdy w planach, ale również techniki medytacji, którą miałam okazję poznać w Austrii. Wśród tłumów chińskich wycieczek odpowiedzi na moje pytanie nie znalazłam, ale na pewno czuć w tym miejscu jakąś wyjątkową aurę.

Klasztor Shaolin leży w Dengfeng, dwie godziny jazdy autobusem na zachód od Zhengzhou, w prowincji Henan. Cała tzw. scenic area, objęta płatnym wstępem, składa się z właściwej świątyni, Lasu Pagód, czyli cmentarza, na którym chowano wybitnych mnichów, centrum treningowego – areny komercyjnych lecz imponujących pokazów, kilku mniejszych świątyń w górach, do których można się wspiąć lub dojechać kolejką linową i centrum turystycznego, czyli uliczki z kilkoma hostelami i sklepikami. Od rana pełno tu zwiedzających, głównie chińskich, więc podobnie jak w całym kraju, ciężko jest dogadać się w innym niż chiński języku. Nie jest łatwo nieznającym go turystom, którzy podróżują w pojedynkę.

Choć początki Klasztoru datowane są na V wiek, a już od XVI wieku był on przedmiotem badań i opracowań monograficznych, sławę w świecie zyskał dzięki superprodukcji „KlasztorShaolin” z 1982 roku. Stał się wówczas celem wycieczek, a na całym świecie powstały oficjalne filie, w których naucza się kung fu. Pierwotnie wzgórza otaczające dzisiejszy klasztorny teren były świętym miejscem dla hinduistów. Mnichom buddyjskim, którzy tu potem osiedli, w okresie dynastii Ming powierzono zadanie stworzenia milicji w służbie cesarstwa. Zawdzięczali to biegłości w sztukach walki: najpierw w walce kijami, potem w walce wręcz. Do dziś są mistrzami we wszystkich wykształconych na przestrzeni wieków stylach. Badacze dziwią się, dlaczego jako wyznawcy buddyzmu, mnisi nie stronili od przemocy a co więcej, spożywali mięso. Tłumaczy się to dziś na kilka sposobów, przede wszystkim cesarskim dekretem uchylającym ten zakaz. Mnisi traktowali treningi również jako formę ćwiczenia duchowego. Mało kto może dorównać im zwinnością. Z czasem do kanonu sztuk walki włączono również stosowaną przez nich technikę medytacji polegającą na skupieniu wewnętrznej siły qi w danej części ciała, co podnosi odporność na zewnętrzne bodźce. Nie wiedzieć czemu, w polskiej literaturze ciężko jest znaleźć cokolwiek na ten temat*, podczas gdy na przykład w Austrii i Niemczech poświęcone są medytacji Shaolin całe kursy. 

Można dziś wyróżnić kilka kategorii mnichów. Są tacy, którzy nie mają kontaktu z turystami i przestrzegają wszystkich zasad łącznie z wegetarianizmem. Najniżej w hierarchii stoją ci, których głównym zadaniem jest udział w pokazach dla zwiedzających. W Shaolin tajniki kung fu zagłębiają już sześcioletnie dzieciaki - zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Po ukończeniu szkolenia mają kilka możliwości. Niektórzy adepci zostają mnichami w Klasztorze, inni wyruszają w świat by nauczać kung fu, jeszcze inni stawiają na karierę aktorską lub sportową. Na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie kung fu było dyscypliną pokazową, a dyplom Shaolin otwiera drogę do narodowej reprezentacji. W samym Dengfeng działa wiele szkół, które próbują zarobić na sławie Shaolinu, jednak najbardziej autentyczne przeżycia gwarantuje zamieszkanie na terenie Klasztoru, gdzie można poobserwować ćwiczące dzieci i osobiście wziąć udział w kilku treningach. Warto więc zostać tu na kilka dni, wyciszyć się i bez pośpiechu korzystać z duchowych uroków tego miejsca.


*zainteresowanym tym tematem polecam opracowanie M. Shahar, „Klasztor Shaolin.  Hitoria, religia i chińskie sztuki walki”, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Karków 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz