piątek, 21 czerwca 2013

Toruń: Kopernik, pierniki i „Rejs”


Największe atrakcje Torunia mieszczą się w obrębie Starego Miasta, które – choć jest piękne i zabytkowe – można spokojnie obejść w jeden dzień. Z zachowanym w prawie niezmienionym stanie XIII-wiecznym układem urbanistycznym, toruńska Starówka figuruje od 1997 roku na Liście UNESCO. Chyba wszystkim Toruń kojarzy się z Kopernikiem i piernikami, a wielu pamięta to miasto również z kultowego filmu „Rejs”. Aby nie zapomnieć o pierwiastku kulinarnym, skupię się przede wszystkim na piernikach.

 


Z całej Starówki najniezwyklejszym budynkiem jest dla mnie neorenesansowy Dwór Artusa na Rynku Staromiejskim. Pierwszy Dwór Artusa zbudowany został w XIV wieku, drugi – w XIX. Trzeci powstał w miejsce swojego bezpośredniego poprzednika i sąsiadującej z nim kamienicy. W okresie międzywojennym reprezentacyjne sale Dworu gościły prezydentów II Rzeczypospolitej czy Józefa Piłsudskiego. Dziś mieszczą się w nim sklepy, kawiarnia i instytucje kulturalne. Podobne budynki, nazwane tak w nawiązaniu do legendy o królu Arturze, powstawały w wielu europejskich krajach jako miejsce spotkań warstwy mieszczańskiej.




Najbardziej filmowym fragmentem Torunia jest Bulwar Filadelfijski, gdzie nakręcono fragmenty „Rejsu”. Na ścianie wzdłuż Bulwaru namalowano najsłynniejsze cytaty z filmu, przeplatające się z zabawnymi współczesnymi wypowiedziami polityków. Na Starówce natomiast w 2005 roku powstał bar mleczny „Miś”, inspirowany komedią Stanisława Barei. Początkowo miał on działać jedynie na czas festiwalu filmowego, lecz jego popularność przełożyła zamknięcie lokalu na czas bliżej nieokreślony.


Toruńskie pierniki
Trzeba zacząć od tego, że piernik wcale nie jest toruńskim wynalazkiem. Jak twierdzą niektórzy, przepis na pierniki trafił do Europy pod koniec X wieku za sprawą ormiańskiego mnicha, który przekazał swoją recepturę Francuzom. Ta następnie zawędrowała do (dzisiejszych) Niemiec i Szwecji, gdzie rozwinął się zwyczaj dekorowania ciasteczek i wieszania ich na oknach, jako ozdobę. Tradycja przetrwała do dziś m.in. w Bremie, Monachium, Norymberdze, Amsterdamie, Liège, Ostendzie, czy Kłajpedzie. Swój wkład w rozpowszechnienie pierników miała również Wielka Brytania: ciasteczka pojawiały się w znaku powitalnym miasteczka Market Drayton w hrabstwie Shropshire oraz na dworze królowej Elżbiety I, która wręczała zagranicznym gościom pierniczki w kształcie ludzików. Wkrótce zaczęto również budować domki z piernika: na przykład w norweskim Bergen co roku przed Świętami powstaje całe piernikowe miasto.
Większość pierników - oprócz mąki, mleka, jajek i cukru - zawiera również miód i przyprawy, a wśród nich: cynamon, imbir, goździki, kardamon, gałkę muszkatołową, anyżek, lawendę. Wyrobione ciasto powinno poleżeć w chłodnym miejscu nawet przez miesiąc. Co ciekawe, pierniki na początku doceniano przede wszystkim za właściwości lecznicze i zwalczano przy ich pomocy niestrawność. Ze względu na sprowadzane z daleka składniki, ciasteczka te do około XVIII wieku były symbolem luksusu (np. malowano je złotem) i jednocześnie domeną miast hanzeatyckich, które kontrolowały transport przypraw…
…Jak chociażby Toruń. Pierwsze wzmianki o piernikach toruńskich datowane są na  XIV wiek. Ich nazwa pochodzi od słowa „pierny”, czyli „pieprzny”. Według legendy, pieprz dodano do ciasta przez pomyłkę, ale pomysł się przyjął. Jako miasto hanzeatyckie, Toruń miał dostęp do przypraw sprowadzanych z Azji. Zdarzało się, że pierniki stanowiły posag panny młodej albo też przyczynę sporu: konflikt między Toruniem a Królewcem rozwiązała dopiero specjalna komisja, która uznała wyższość pierników toruńskich. Zawód piernikarza bynajmniej do prostych nie należał: nauka rzemiosła trwała 2 lata i poprzedzała wieloletnią praktykę u mistrza. Historia najsłynniejszych dziś toruńskich pierników sięga roku 1760, kiedy to zaczął je wypiekać Jan Weese. Jego ciasteczka eksportowane były na inne kontynenty. Znakomitym środkiem konserwującym okazał się być miód  - dzięki temu pierniki zabierane były także przez wojsko zamiast sucharów.

Takiej suchej historii nie poznamy w Żywym Muzeum Piernika. W przeciwieństwie do innych tego typu placówek, w tej goście sami biorą udział w procesie wypiekania ciasteczek, zgodnie z pierwszym zachowanym przepisem. Niektórych może zaskoczyć forma takiego pokazu: w starodawnej izbie prowadząca go para opowiada o głównych składnikach, posługując się gwarą, której na przykład dzieci mogą do końca nie zrozumieć, choć wydawałoby się, że ta interaktywna forma adresowana jest w szczególności do nich. Uczestnicy pokazu sami wałkują wyrobione ciasto i wycinają pierniki, które po upieczeniu mogą zabrać do domu. Nie są to jednak pierniki jadalne, lecz ozdobne, bo właśnie takie dwa rodzaje wykształciły się w historii. Żywe Muzeum Piernika było kilkukrotnie nagradzane w plebiscytach. W sezonie trzeba rezerwować miejsca z wyprzedzeniem. 



Gdzie zjeść?
Gdybym była fanką serialu „Przyjaciele”, jednym z moich ulubionych polskich lokali byłaby pewnie Central Coffee Perks. Do filmu nawiązuje ona nie tylko nazwą, ale i wystrojem: po środku stoi charakterystyczna pomarańczowa kanapa, zaś na ścianie wisi telewizor, na którym można oglądać kolejne odcinki tego serialu. Duży plus za urozmaiconą kartę napojów, niezłą kawę i zniżki studenckie. 

Kultową restauracją, do której można się udać na obiad, jest Manekin. W Toruniu (również w innych miastach) otworzyło się już kilka filii, kolejna powstaje w Warszawie. Manekin wyspecjalizował się w naleśnikach: zjemy je nie tylko na słono lub na słodko, ale również tak nietypowe kompozycje jak lasagne czy spaghetti naleśnikowe (a smakują wybornie!). Z punktu widzenia warszawiaka, ceny w toruńskim Manekinie są jak najbardziej przystępne. Dorzucić do tego słuszne porcje oraz wystrój a la lata 20-te - i zawsze jest pełno do ostatniego stolika.


4 komentarze:

  1. Kocham Toruń! Studiowałam tam 5 lat i jak zobaczyłam, że o nim napisałaś, to aż mi się miło na sercu zrobiło :)
    Z ciekawością przeczytałam o historii piernika. Oj, jakbym teraz zjadła katarzynkę.
    "Manekin" jest świetny, ceny przystępne, a naleśniki duże i pyszne. Polecam też "Metropolis".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę! Będąc tam tak właśnie sobie pomyślałam, że musi być fajnie studiować w Toruniu. Zwłaszcza na jakimś artystycznym albo historycznym kierunku :)

      Usuń
  2. Również w Toruniu studiowałam, choć aż tak dobrze go nie wspominam jak Mirija ;) ale Manekin i owszem, do dzisiaj wspominam pyszne naleśniki. No i kawiarnia w Dworze Artusa, czyi moja pierwsza prawdziwa randka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, to cudowne miejsce, a szczególnie jak się ma z nim takie wspomnienia ;) Pozdrawiam!

      Usuń