sobota, 16 lutego 2013

Zima w mieście


Zaskoczyło mnie to, co zastałam ostatnio w Powsinie/Lesie Kabackim. Ścieżki, choć jest ich dużo - pełne były ludzi:  spacerujących z psem lub kijami, biegających samotnie lub w parach, ciągnących sanki z dziećmi, jeżdżących na rowerze lub biegających na nartach.
Zwłaszcza ta ostatnia dyscyplina to znakomity przykład, jak sukcesy polskiego sportowca przełożyły się na popularność dyscypliny wśród „zwykłych” ludzi. O ile skoki narciarskie są zbyt ekstremalne tak na co dzień, o ile nie mamy w Polsce torów do formuły 1, a w garażach bolidów i o ile tenis – uprawiany regularnie -  wciąż jest dość kosztowną dyscypliną, tak bieganie na nartach wydaje się być rozwiązaniem, jakiego wielu ludzi potrzebuje. Wystarczy wypożyczyć sprzęt lub zainwestować na początku w swój własny i poczekać na odpowiednie warunki pogodowe. Nie płaci się za wstęp na trasę, ani też nie trzeba wyjeżdżać w Alpy, gdyż wystarczą zwyczajne miejskie tereny. 

Już rok temu podjęłam decyzję, że zacznę biegać. Udało mi się zrealizować to postanowienie wraz z pierwszym śniegiem w tym sezonie. Wydaje się, właśnie w ostatnich miesiącach nastąpił w Warszawie biegówkowy „boom”, do czego w dużej mierze przyczynić się mogła seria programów i artykułów poświęconych tej dyscyplinie. Gdybym tylko mogła, zamieszkałabym w Alpach (jak do tej pory, udało mi się to na pół roku) i codziennie jeździła na nartach. Dlatego właśnie zaczęłam biegać: był to najłatwiejszy sposób, by zaspokoić głód gór, zimy i nart. 


W Warszawie mieści się kilka ośrodków, gdzie można wypożyczyć sprzęt albo wziąć udział w zorganizowanych zajęciach i skorzystać z porad trenera. Udało mi się sprawdzić kilka z nich. Moim zdaniem najprężniej działa ośrodek na Młocinach. Tutejszy sprzęt jest nowy, a zajęcia cieszą się dużym zainteresowaniem. Niestety, z mojej perspektywy jest to na drugim końcu miasta…
Drugi ośrodek, który regularnie aktualizuje swoją stronę internetową i profil na Facebook’u (a co za tym idzie, dociera ze swoimi komunikatami do szerszego grona odbiorców) mieści się w Międzylesiu, na granicy Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Sprzęt, który można tu wypożyczyć ma w prawdzie swoje lata, lecz piękne dzikie tereny to wynagradzają. Niesamowitą przygodą jest udział w zajęciach nocnych, choć nie polecam jej początkującym, gdyż po prostu ciężko jest utrzymać równowagę, biegając po ciemku po nierównym terenie, zwłaszcza gdy przywykło się do szerszych nart zjazdowych.
Z oczywistych względów (lokalizacja) największą popularnością cieszy się trasa, która ciągnie się wzdłuż prawego brzegu Wisły. W środku sezonu ciężko jest załapać się na sprzęt w wypożyczalni, ale warto tu zajrzeć poza godzinami szczytu i przekonać się, jak biega się po teoretycznie znanym terenie, zagospodarowanym w ciekawy sposób. Wypożyczalnia zlokalizowana jest przy Stacji Balon, przy Moście Świętokrzyskim. Warto właśnie tu postawić pierwsze kroki, gdyż trasa nie jest trudna a ślad często jest odnawiany (w śladzie biega się o wiele łatwiej). Co weekend odbywają się tu różne eventy, choć osobiście w bieganiu w tłumie nie odnajduję takiej przyjemności.
Pod względem ilości tras, Las Kabacki – choć kojarzy mi się bardziej z latem, wycieczkami rowerowymi i publicznym basenem - wydaje się być rajem dla biegaczy. Ćwiczą tu zarówno początkujący, jak i zaawansowani. Trasy wymagają już co prawda nieco więcej umiejętności, jednak można trzymać się prowizorycznego śladu pozostawionego przez przecierających szlaki. A bardziej doświadczeni biegacze mogą wybrać się do Kampinosu, gdzie czekają na nich trasy kilkudziesięciokilometrowe.


W styczniu zaliczyłam również pierwszą wizytę na Górce Szczęśliwickiej. Dodałabym tu „o dziwo” pierwszą wizytę, jednak długość i nachylenie tego stoku czynią go przede wszystkim  trasą dla początkujących. Zwyciężyła chęć poszusowania i cóż się okazało? Po pierwsze, przy sztucznym świetle tuż przed zamknięciem wyciągów jest naprawdę przyjemnie, gdyż ma się cały stok dla siebie i można jeździć „góra-dół”. Po drugie, zaskakuje widok z góry, skąd widać nie alpejskie miasteczka i ośnieżone szczyty, a wysokie sylwetki wieżowców. Po trzecie, latem działa tu zjeżdżalnia grawitacyjna. Górka Szczęśliwicka jest jednym z trzech polskich stoków całorocznych. Latem pokrywająca trasę mata podlewana jest wodą, by zmniejszyć tarcie. To, że nie jest to zwykłe miejsce, potwierdza historia: góra powstała na gruzach zniszczonej Warszawy zwożonych tu po wojnie, a następnie na wysypisku śmieci. Ja byłabym za tym, by każde wysypisko wykorzystać w taki sposób!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz