czwartek, 31 stycznia 2013

Sypialnie warszawskie, cz. 3 (Sadyba)



Pamiętam Sadybę z zabaw w podchody w dzieciństwie, z kąpieli w Jeziorku Czerniakowskim przed laty i przejażdżek rowerowych w pogodne wiosenne dni, lecz choć to w zasadzie moje sąsiedztwo, dzielnicę tę odkryłam tak naprawdę dopiero w ubiegłym roku. Od tego czasu marzę, by kiedyś tam zamieszkać. 

Zgodnie z podziałem administracyjnym, Sadyba jest częścią Dolnego Mokotowa. Starą Sadybą można umownie nazwać zabudowania położone na południe od ulicy Bonifacego i na wschód od Powsińskiej (na zachodzie przeważa już bowiem budownictwo powojenne). Nazwa dzielnicy pochodzi od założonej w 1923 roku Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej „Sadyba”, która budowała domy dla kadry oficerskiej wzdłuż Fortu IX Twierdzy Warszawa. Słowo to w czasach II Rzeczypospolitej oznaczało również na Kresach osadę wojskową. Drugie z osiedli, wybudowane bliżej Jeziorka Czerniakowskiego i przeznaczone dla wyższej kadry urzędniczej, zostało zaplanowane według angielskiej idei miasta-ogrodu. Koncepcja ta zakładała  wkomponowanie w zielony teren, w pewnym oddaleniu od centrum, niskiego i luźnego osiedla na planie koła. To dlatego Sadyba używa dziś w swojej nazwie określenia „miasto-ogród”. Również z tego powodu dzielnicę przecinają wspaniałe szlaki spacerowe. 

Jeden z nich wiedzie śladem starych modernistycznych willi, zamieszkanych przed wojną przez znane osobistości ze świata polityki (m.in. Józefa Becka). Na płotach wzdłuż ulic Morszyńskiej i Goraszewskiej zainstalowano tablice przedstawiające najważniejsze fakty. Szlak ten ciągnie się po obu stronach ulicy Powsińskiej, w tym nieopodal wspomnianego już Fortu, który powstał w 1883 roku na rozkaz cara obawiającego się ataku ze strony Prus. Dziś w jego pozostałościach mieści się Muzeum Katyńskie, zaś otaczająca go fosa skrywa się w zaroślach. Spośród dawnych oficerskich domów w niezmienionym stanie zachowała się ich niewielka część. Osiedle cywilne (miasto-ogród po drugiej stronie ulicy Powsińskiej) imponuje wciąż swoim charakterem, niezmienionym podczas odnawiania zabytkowych willi. 

Unikatem na skalę Warszawy jest szlak latarni gazowych, jaśniejących wieczorem cytrynowym światłem (dlatego warto tu przyjść po zmroku). Otwarto go wiosną 2012 roku, choć wzdłuż ulic Goraszewskiej, Godebskiego, Kąkolewskiej, Jodłowej i Okrężnej zachowały się jeszcze oryginalne latarnie z lat 30. ubiegłego wieku. Szlak łączy skrajne punkty Sadyby, a wyznaczają go 24 wielkoformatowe tablice i 26 szyldów kierunkowych. Opowiadają one najciekawsze historie z życia mieszkańców, w tym tę dotyczącą komuny hipisowskiej przy ulicy Cyganeczki. 
 



Kolejnym ewenementem - nawet na skalę europejskich stolic - jest powołany w 1987 roku Rezerwat Jeziorko Czerniakowskie. W starorzeczu Wisły, na obszarze niespełna 47 ha, ochroną objęto różne gatunki fauny i flory. Niegdyś mieściły się tu również przedwojenne drewniane zabudowania, w tym hangary dla łodzi i kajaków oraz kładka łącząca przeciwległe brzegi południowej części jeziora. Niestety, wszystko spłonęło w latach 90. 

 

Rynkiem pięknej, zielonej, przedwojennej Sadyby jest Skwer Starszych Panów. Odnajdziemy tu zarówno wspomniane odnowione wille, jak i romantyczne latarnie gazowe. W zeszłym roku otworzyła się tu również restauracja Nabo (ul. Zakręt 8), którą Gazeta Wyborcza zdążyła już ogłosić knajpą roku. Choć schowana z dala od zgiełku głównych ulic (jak dla mnie, ta magiczna lokalizacja jest dużą zaletą), cieszy się niesłabnącą popularnością. Menu inspirowane jest kuchnią duńską, o której wciąż niewiele w Polsce wiemy. Pozycje w karcie zmieniają się w zależności od pory roku i są dość niestandardowe, jak na standardy polskie, a to niewątpliwy atut. Zadowoleni będą zwłaszcza miłośnicy ryb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz