czwartek, 18 października 2012

Przelotem i przejazdem



Czy to jadąc na wakacje samochodem, czy przesiadając się na lotnisku – mijamy niekiedy różne kraje, nie zatrzymując się w nich na dłużej niż na noc. Wpisujemy je na listę państw, w których byliśmy, gdyż mamy do tego pełne prawo, ale pozostają one dla nas nieodkryte. Przedstawiam poniżej listę krajów, w których byłam (i o których nie planuję napisać w najbliższym czasie w innym kontekście), ale o których wciąż niewiele mogę powiedzieć. Postanowiłam przy okazji znaleźć jakąś ciekawostkę na temat każdego z nich, tak aby mieć inspirację do kolejnej, dłuższej wizyty.

Liechtenstein – państwo - księstwo, które samo w sobie jest ciekawostką - nie trzeba wcale zagłębiać się w jego historię. 160 km 2 jego powierzchni zamieszkiwanych jest przez zaledwie 36 tysięcy ludzi. Postanowiłyśmy na własne oczy zobaczyć ten raj podatkowy i pomimo późnej pory, wracając ze Szwajcarii do Austrii, na chwilę zajechałyśmy do Liechtensteinu, tym samym dodając go do listy państw zaliczonych. Oczywiście niewiele dało się wówczas zwiedzić i głównym spostrzeżeniem, jakie zapadło mi w pamięć, były wyjątkowo niskie ceny paliwa (szczególnie w porównaniu do cen, które zostawiłyśmy u zachodniego sąsiada).
Słowenia mijana przeze mnie 3 razy (licząc drogę powrotną – 5, w tym z jednym noclegiem) w drodze na Bałkany. Jako kraj górzysty, jest ważnym ośrodkiem sportów zimowych. Chyba najbardziej charakterystyczną atrakcją jest to oto miejsce.

Węgry – w Budapeszcie przesiadałam się dwa razy, przez Węgry przejeżdżałam też w drodze na Bałkany. Miasto zwiedzałam jednak w wieku 8 lat i niewiele z tego pamiętam. W okresie, kiedy mieliśmy wspólną granicę(do II wojny światowej), Węgry były tym sąsiadem, z którym układało się nam najlepiej. Bywały takie lata w historii, kiedy na Uniwersytecie Jagiellońskim 25% studentów stanowili Węgrzy. 

San Marino – pełna nazwa kolejnego z tych malutkich państw brzmi… Najjaśniejsza Republika San Marino. Uznawane za najstarszą republikę świata, utworzoną w 301 roku przez kamieniarza świętego Marinusa (stąd nazwa San Marino), jest jedynym pozostałym do dziś włoskim miastem-państwem, jakie istniało w okresie sprzed zjednoczenia kraju. Jego powierzchnia wynosi niewiele ponad 60 km 2. W 2008 roku historyczne centrum San Marino zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. 

Dania – nie jest wcale tak mała, jak się wydaje, gdyż to do niej formalnie należy Grenlandia (terytorium zależne z autonomią przyznaną w 1978 roku), nad którą miałam okazją przelatywać i na której znajduje się 13 miast liczących ponad tysiąc mieszkańców. Skandynawia to w ogóle bardzo ciekawa kraina: sprawia wrażenie niezależnej od reszty świata, żyjącej własnym życiem i rządzącej się własnymi prawami, trendami i modą. O ile trendy te przyjmują się co jakiś czas w innych krajach (w szczególności jeżeli chodzi o wystrój wnętrz), analogiczna relacja w drugą stronę nie jest już taka silna. Lotniska skandynawskie znakomicie odzwierciedlają to, co jest w tych krajach najbardziej charakterystycznego: ekologiczny i prosty, lecz przytulny wystrój, modne sklepy i… pyszna kawa. Taki właśnie jest port lotniczy w Kopenhadze, w którym spędziłam ok. 2 godziny. 

Chiny – międzylądowanie bez wysiadania z samolotu to najkrótsza z możliwych form pobytu w danym kraju, a w przypadku takiego państwa jak Chiny, to zdecydowanie za mało. Zdarzyło mi się „międzylądować” w Kantonie (Guangzhou). O Chinach można by wiele napisać, można też je zwiedzać przez cały rok. Wszystko to wynika z faktu, że cywilizacja chińska (jako jedna z dwóch w historii) trwa nieprzerwanie od trzeciego tysiąclecia p.n.e. Kraj ten osiągnął swoją świetność równolegle z Cesarstwem Rzymskim, lecz w przeciwieństwie do niego, nigdy nie upadł. 

Rumunia – z racji położenia geograficznego, Rumunia jest krajem górzystym o wielu szczytach przekraczających 2-2,5 tys. m. n. p. m. Dwa razy przesiadałam się na lotnisku w Bukareszcie, ale samego miasta nie zdążyłam zobaczyć. 

Tajlandia – jedna z najpopularniejszych destynacji turystycznych w Azji (i czerpiących największe dochody właśnie z tej gałęzi). Dane mi było jedynie przespać się przez parę godzin na lotnisku w Bangkoku, które już samo w sobie jest świątynią konsumpcji zaaranżowaną pod turystów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz