Nie ma pełnej zgodności co do tego,
które kraje to jeszcze Bałkany, a które już nie. Rozbieżne opinie dotyczą
Słowenii i Chorwacji, Grecji oraz Turcji (spójrzcie na jej europejską część).
Moja opowieść będzie jednak odnosić się do tych państw, które miałam okazję i
przyjemność odwiedzić latem 2009 roku.
Niezwykłe w Bałkanach jest to, że choć stają się coraz popularniejszą
destynacją turystyczną, wystarczy nieznacznie zboczyć z utartego szlaku, by
trafić do zapomnianej wioski, móc rozkoszować się nieziemskim widokiem, czy
poczuć jak na krańcu świata. Drugą istotną cechą wyróżniającą tę krainę jest
fakt, że zamieszkujący ją ludzie to w przeważającej części Słowianie - a więc
bez problemu można się tu porozumieć po polsku – choć jednocześnie jest
„śródziemnomorsko” i bardziej egzotycznie niż w naszych stronach, a tutejsze
narody obdarzone są silnymi temperamentami, jak chociażby Chorwaci i Serbowie,
żywiołowo manifestujący swoje nacjonalistyczne nastroje.
W każdym kraju żyje wiele mniejszości, których losy wielokrotnie się w
historii krzyżowały. Nam, jako Słowianom, łatwiej będzie zrozumieć zawiłe dzieje
tych narodów i wyczuć niuanse wyróżniające poszczególne państwa… a także ich
kuchnie. A nie jest to takie oczywiste, gdyż po wielu wiekach sąsiedztwa i
kilkudziesięciu latach współistnienia w ramach jednej państwowości, tutejsze
kuchnie narodowe nabrały wielu podobnych cech. I tak na przykład niemal
wszędzie dostaniemy regionalną wersję musaki, podobną do greckiej sałatkę
szopską, ćevapčići, gołąbki
zawinięte w liście winogron (sarma)
czy lokalne owocowe wódki.
Nasza podróż na dobre rozpoczyna się w Serbii,
gdzie wypada nam pierwszy nocleg po drodze z Polski. W tutejszej kuchni
widoczne są ślady węgierskie i włoskie, zaś w południowych regionach można
zjeść klasyczny turecki kebab. Istotną rolę odgrywa tu mięso, obecne w
większości serbskich potraw. No może nie licząc deserów – tutaj po obiedzie
jada się torty i wiele miast specjalizuje się w wypiekaniu jakiegoś specjalnego
rodzaju ciasta. Tymczasem jedziemy dalej…
Nad brzegiem Neretwy otworzył się
szereg restauracji z których znakomicie widać Stari Most i skaczących z
podwyższenia do rzeki młodych Bośniaków. W jednej z nich po raz pierwszy
spróbowałam ćevapi (w innych krajach – ćevapčići), jedną z najpopularniejszych bałkańskich potraw. Dla
niewtajemniczonych, są to ok. 5-cenymetrowe wałeczki z mięsa mielonego,
upieczone z dodatkiem cebuli, czosnku i przypraw na ruszcie i podawane tu z
pitą, jogurtem i siekaną cebulą. Ta mocno zaakcentowana obecność nabiału w
tutejszej kuchni to jeden z przejawów oddziaływania nań kultury tureckiej.
Widoczne jest ono również w deserach a także zwyczaju podawania mocnej kawy w
małych filiżankach. Inną cechą bośniackiej kuchni jest skłonność do łączenia
mięsa i warzyw: dostaniemy tu na przykład faszerowane mięsem duszone papryki
lub pieczone cebule.
Pobyt w Bośni i Hercegowinie warto jest zakończyć
wizytą nad wodospadami Kravica. Ciężko tu jednak trafić, nie wiedząc o ich istnieniu
(trzeba odbić w bok z trasy Čapljina – Ljubuški). Nic dziwnego: choć ten
półkolisty ciąg wysokich na 26 metrów kaskad, ukrytych w bujnej zieleni, można
by uznać za cud natury, żadna instytucja nie reguluje tu wstępu, w związku za
czym nie ma drogowskazów, ani rozbudowanej infrastruktury, poza dwiema
restauracjami. Dzięki temu to miejsce pozostaje wciąż dzikie i tak niesamowite,
bo w jakim innym europejskim wodospadzie o tej wysokości można by się swobodnie
wykąpać?
Najczęściej
odwiedzanym krajem na Bałkanach jest bezsprzecznie Chorwacja. Czy to w
pięknym Dubrowniku, czy na którejś z licznych kamienistych wysp (tamtego lata
odwiedziliśmy kilka z nich, pisałam też już o malowniczych zachodach Słońca na wyspie Pag) – wszędzie pełno jest turystów. Chociaż Chorwaci są bardzo
wrażliwi na swoim punkcie, czego dowodem są chociażby billboardy z głosami
poparcia dla generała Ante Gotoviny, oskarżonego przez Międzynarodowy Trybunał
Karny o popełnienie zbrodni wojennych na Serbach podczas operacji „Burza” w
1995 roku (uniewinniony w zeszłym roku), uchodzą jednocześnie za naród bardzo
gościnny. Być może nie bez znaczenia jest tutejsza kuchnia – nikt nie przejdzie
obojętnie obok winnic, w których powstają całkiem niezłe wina, czy kojarzonych
z kuchni włoskiej przystawek: wędzonych i suszonych szynek, sera owczego i
oliwek. Obiad jada się tutaj w godzinach wczesno popołudniowych, następnie
przychodzi pora na sjestę i równie obfitą wieczorną kolację, podczas których
Chorwaci raczą się rakiją (alkohol
podobny do wódki). Wśród dań głównych dominują ryby i owoce morza, ale nie
brakuje również zup i mięs: oprócz ćevapčići,
dostaniemy tu także popularną na Bałkanach pljeskavicę
przyrządzoną z podobnych składników, lecz podaną w formie płaskiego
kotleta. Można zauważyć różnice między poszczególnymi regionami: na przykład Istria
słynie z trufli.
Jedną z głównych atrakcji przyrodniczych Chorwacji jest natomiast Park Narodowy Jeziora Plitwickie, kolejny bałkański obiekt na Liście UNESCO. Wśród 16 jezior o charakterystycznym ciemnobłękitnym kolorze, 92 łączących je wodospadów oraz jaskiń krasowych można robić sobie różnej długości spacery.
***
Po dwóch tygodniach nasza podróż dobiega końca. Bałkany można odkrywać
na wiele sposobów: docierając samochodem do zabytkowych miast lub spokojnych wiosek, albo też żeglując od jednej adriatyckiej wyspy do drugiej. Lecz to odkrywanie dotyczy nie tylko miejsc, ale również ich mieszkańców, historii i kultury, w tym kuchni, która wydała mi się inspirująca, być może ze względu na te wszystkie ślady obcych wpływów. Bałkany są więc niewyczerpaną skarbnicą nieznanych historii, intensywnych smaków i aromatów, ludzkich radości i dramatów i zarazem miejscem, do którego można wracać.
Przeczytaj również na: polska-gotuje.pl.
Ach blog w moich klimatach :) będę zerkać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i zapraszam serdecznie :)
Usuń