Tak to już jest z tymi małymi państwami, państewkami, państwami-miastami i
księstwami: albo się je kocha, albo omija z daleka. Jednych rażą one
pretensjonalnością i ciasnotą, innych zachwycają stylem i kondensacją wszystkich
atrakcji na małej przestrzeni. Ja Monako pokochałam jeszcze zanim wysiadłam z
samochodu.
A parking dla plebsu pod ziemią ;) |
Może zabrzmi to banalnie, ale Monako jest dla mnie miejscem zjawiskowym. Księstwo
ma powierzchnię niespełna 2 km2 i jego granice pokrywają się z
granicami miasta o tej samej nazwie. Słynne Monte Carlo to więc nic innego, jak
jedna z dzielnic księstwa. Wydaje się, że te dwa magiczne słowa są synonimem luksusu, ale dopiero będąc tu,
człowiek uświadamia sobie prawdziwy rozmiar bogactwa. Przechadzając się tutejszymi
ulicami, można odnieść wrażenie, że to
piękny sen albo chociaż hollywoodzki film. Nigdzie nie naliczyłam tylu
sportowych samochodów i limuzyn, co tutaj. Nic dziwnego, że jedynie 1/5
mieszkańców tego raju dla milionerów to jego obywatele…
Dla mnie jednak niezwykłą osobliwością oraz prawdziwą miarą tutejszego
dobrobytu okazało się być… wesołe miasteczko. Nie mam pojęcia, czy jest ono
sezonowe, czy też stałe, ale potrafiło uzależnić! Pamięta ktoś jeszcze
strzelnice, na których można było wygrać maskotki i plastikowe kwiatki? No
właśnie. W Monte Carlo nagrodami na takich strzelnicach są smartphony, mp4, konsole,
kina domowe i skutery. To chyba mówi samo za siebie. ;)
Bardzo ciekawe! Czekamy na więcej notek :) Może opisz Austrię i Halstatt? :)
OdpowiedzUsuńSkype niedługo?
Ewa
Dziękuję! Chyba dostaniesz nagrodę za pierwszy komentarz na tym blogu :) Są już gotowe kolejne posty, które czekają w kolejce do opublikowania, Hallstatt i Austria na pewno niedługo też się tu pojawi. Skype - pewnie! Daj znać na fb, kiedy możesz :) Pozdrawiam!
Usuń