Aby ostatecznie zamknąć już miniony rok, przygotowałam krótkie zestawienie
odwiedzonych miejsc i spróbowanych potraw, które wywarły na mnie największe
wrażenie. W tej pierwszej kategorii dominują miejsca odkryte na nowo, w drugiej
– nie brałam pod uwagę dań przyrządzonych w domu. J
6 miejsc 2015 roku
Lizbona – przez długi czas była na liście moich podróżniczych marzeń, a kiedy udało mi
się je spełnić, nie zawiodłam się. Polecam na przedłużony weekend zwłaszcza
osobom spragnionym południowego klimatu. Znajdziecie tu wszystko, czego
potrzeba do szczęścia: piękne zabytki, otwartych mieszkańców i urokliwe
uliczki, szczególnie w dzielnicy Alfama.
Kasprowy Wierch – nie postawić
stopy na szczycie Kasprowego to tak jak nie wjechać w Paryżu na Wieżę Eiffla. O
ile dość dobrze zapamiętałam widoki roztaczające się stąd latem, zimą na
nartach byłam tu przed wieloma laty. Powrót chodził mi po głowie już od
dłuższego czasu, ale opłacało się tyle czekać. Wybrałyśmy bowiem idealny
kwietniowy weekend, pod koniec sezonu narciarskiego, kiedy grubość pokrywy
śnieżnej pobiła wieloletni rekord, a słońce zostawiało na twarzach narciarzy
opaleniznę. Podróż była sentymentalna, gdyż wiele rzeczy zastałam w takim
stanie jak 20 lat temu. Przez kilka godzin naprawdę można było się
najeździć, a takich widoków nie powstydziłyby się austriackie Alpy. Nie
przeszkadzała nawet kolejka do wyciągu na 1,5 godziny stania w słońcu.
Camden Town w Londynie - choć byłam tu już 10 lat temu, dopiero tym razem trafiłam zupełnym przypadkiem
do Camden Lock i… znowu zachwyciłam się
dzielnicą odkrytą na nowo.
Blue Lagoon – jedna z najprzyjemniejszych atrakcji Islandii, zwłaszcza jeśli przyjdzie Wam podróżować po tym kraju w mrozie i zamieci. Choć
można ponarzekać na komercyjność i wysokie ceny, w zamian dostaje się bardzo
wysoki poziom usług.
Soho – dawna robotnicza dzielnica Nowego Jorku, zupełnie niedoceniona przeze mnie zimą, za to tętniąca życiem i przyciągająca
unikalnym charakterem w lecie.
Madryt – kolejne miasto, którym zachwyciłam się podczas drugiej wizyty.
6 potraw 2015 roku
Islandzkie gofry.Wydawać by się mogło, że kiedy mowa o przyrządzaniu gofrów,
równych sobie nie mają Belgowie. Owszem, ich gofry są dobre, ale niestety
również dość ciężkie. Najlepszego gofra w życiu zjadłam natomiast w ubiegłym
toku, w Reykjaviku w Mokka Kaffi, lokalu o wyjątkowym, przyciągającym
klimacie. Był on o wiele lżejszy, odpowiednio przypieczony, podany po
islandzku, czyli z domową bitą śmietaną, marmoladą rabarbarową i delikatnie
wyczuwalną waniliową nutą. Gofry są zresztą bardzo popularne w Islandii nie
tylko jako deser, ale też jako dodatek do kawy czy danie śniadaniowe.
Fish Tacos na Hawajach. Żałuję, że lepiej nie poznałam tutejszej kuchni. W lokalnych
wodach mieszka tyle gatunków ryb, że na większość nie mamy polskiej nazwy. W
wielu restauracjach fish tacos podaje się z dodatkiem mięsa ryby, która akurat
została złowiona danego dnia. Danie w Lava Lava Beach Club wprost
rozpływało się w ustach i polane było pyszną salsą z mango, za to bez dodatku
kolendry, której nie lubię. Smaczne i zdrowe!
Red Velvet Cake z Waldorf Astoria w Nowym Jorku. Słynny hotel jest kolebką tego efektownego czerwono-białego
tortu. Nie wiem, czy jest jeszcze jakieś miejsce, w którym przyrządzają go z
dodatkiem soku z buraka a nie ze sztucznym barwnikiem, ale ten szczegół robi
ogromną różnicę. O ile w pierwszej wersji ciasto jest niesmaczne, tak to
buraczane było wyśmienite, zwłaszcza że dostałam kawałek jako urodzinowy
prezent od hotelu.
Pastel de Belem - kulinarna wizytówka Lizbony. Te ciasteczka
z budyniowym nadzieniem najlepiej smakują jeszcze ciepłe na miejscu, w
Pasteis de Belem.
Sernik z La Ruina w Poznaniu zamówiono kiedyś dla
samego byłego Prezydenta RP. Nie przesadzają ci, którzy mówią, że można tu
zjeść najlepsze serniki w Polsce. Zazwyczaj do wyboru jest kilka smaków, np.
tiramisu, crème brûlée i śliwka. Warstwa serowa wprost się rozpływa w ustach. Choć
sama nie mam problemów z pieczeniem serników, wiem że moje wypieki w tej
kategorii nie dorównają nigdy tym poznańskim. Z czystym sumieniem polecam ten
lokal wszystkim odwiedzającym Poznań. To bardzo klimatyczne miejsce, w nieco
mniej turystycznej lecz urokliwej części miasta.
Kanapka z polikami wołowymi w Pogromcach Meatów - o tym modnym warszawskim lokalu pisałam dwa posty temu. Ich kanapka bardzo
pozytywnie mnie zaskoczyła i ostatnim rzutem na taśmę wdarła się na niniejszą
listę, którą miałam ułożoną już od kilku miesięcy.
Piękne miejsca :)
OdpowiedzUsuń