Wiele jest tematów, które chciałabym
poruszyć. Niekiedy największy dylemat dotyczy tego, który z nich akurat wybrać.
Z jednej strony najchętniej zaczęłabym od ulubionych miejsc, a takim bez
wątpienia jest dla mnie Kuba. Z drugiej strony jednak, opisując takie miejsce,
nie chciałabym pominąć żadnego ważnego szczegółu, więc sprawa nie jest taka
łatwa. W każdym bądź razie nie będę dziś przytaczać historycznych faktów, czy
ciekawostek. O tym i tak wiele się mówi, więc ograniczę się do przybliżenia
unikalnej atmosfery, która wydaje mi się tu najważniejsza.
Słyszę czasami od osób planujących podróż na Kubę, że bardzo chciałyby
wybrać się tam 10 lat temu, że wówczas wyspa na pewno była bardziej autentyczna.
Ja odwiedziłam ten kraj latem 2002 roku, kiedy obecny ustrój miał się jeszcze
względnie nieźle, chociaż akurat zezwolono obywatelom na posiadanie telefonów
komórkowych. Nieśmiertelny duch rewolucji obecny był - i pewnie wciąż jest - na
plakatach, murach, na pustych sklepowych ladach i w barach, gdzie kawałek pizzy
kosztuje 8 dolarów a przed wejściem do toalety wydzielany jest papier. Na
tablicach ogłaszają się obywatele, którzy w razie potrzeby chętnie doniosą na
niepokornego sąsiada. Mieszkańcy, niezwykle przyjaźnie nastawieni do turystów,
wiedzą, że ci chłoną historie o rewolucji niczym gąbki, więc chętnie dzielą się
z nimi swoimi doświadczeniami albo przewożą zabytkowym samochodem. Zwłaszcza,
że turyści to główne źródło dochodu dla wielu Kubańczyków.
Co jeszcze rzuca się w oczy, to wszechobecna muzyka: w każdej restauracji
(mniej lub bardziej turystycznej) gra tradycyjna kubańska kapela. Skoro
jesteśmy przy restauracjach, powinnam wspomnieć o kuchni, jednak nic
szczególnego nie zapadło mi w pamięć. Pamiętam tyle, że niemal do wszystkiego
dodaje się tam papkę z rozgniecionej czerwonej fasoli. Wydaje mi się, że
najsłynniejszym „kubańskim” daniem pozostają napoje alkoholowe na bazie rumu z Cuba Libre na czele.
Jak większość państw, Kuba ma dwa całkiem odmienne oblicza. Jedno z nich to
wyżej wspomniana rzeczywistość wiecznie żywej rewolucji oraz cienie i blaski
socjalizmu. Drugie oblicze, typowo turystyczne, składa się z najbardziej
błękitnego koloru morza, jaki można sobie wyobrazić, pięknych piaszczystych plaż (zamieszkanych
przez gigantyczne kraby), luksusowych kurortów i atrakcji organizowanych
specjalnie dla turystów (rejs katamaranem na „bezludną” wyspę, pływanie z
delfinami, wizyta na plantacji trzciny cukrowej…), które mimo wszystko swój
urok mają. Co odważniejsi wybierają się rosyjską ciężarówką w góry, by w lesie
tropikalnym zażyć kąpieli w wodospadzie podczas równie tropikalnej ulewy.
Gwoździem
programu jest zawsze wizyta w pięknej i monumentalnej Hawanie. Jej kolonialna
starówka, la Habana Vieja figuruje na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Turystyczny
szlak w stolicy Kuby wiedzie przez zabytkowe deptaki pachnące cygarami,
dostojne aleje pełne legendarnych starych aut, ulubione kawiarnie Hemingwaya
czy też plac, na którym Fidel wygłaszał kilkugodzinne przemówienia. Wystarczy
nieznacznie zboczyć z tej trasy, by znaleźć się w labiryncie brudnych i niezadbanych
ulic, gdzie nikt nawet nie próbuje ukryć biedy. Trzeba jednak zaznaczyć, że Kuba
jest generalnie jednym z najczystszych państw regionu.
Absolutnie niepowtarzalnym, nieco mniej turystycznym, lecz jeszcze
piękniejszym miejscem jest Trinidad de Cuba, miasto położone na wzgórzach blisko
południowego wybrzeża wyspy. Starówka, dzięki zapomnieniu, w jakie popadła na
wiele lat, zachowała się w niezmienionym od wieków stanie. Fakt ten zagwarantował
jej obecność na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, ale i bez tego można
docenić jej autentyczny, kolonialny klimat, jakby czas się tam zatrzymał dawno
temu. Kiedy czytałam później „Sto lat samotności” Marqueza, tak właśnie
wyobrażałam sobie Macondo, w którym odbywa się akcja powieści.
Też byłem zauroczony miastem Trinidad na Kubie... ale każde odwiedzane przez mnie miasto kubańskie było warte zobaczenia (Hawana, Santiago i Cienfuegos).
OdpowiedzUsuńCałkowicie się zgadzam! Kuba sama w sobie jest jak najbardziej unikalna. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń