Zaskoczyło mnie to, co zastałam ostatnio w Powsinie/Lesie Kabackim. Ścieżki,
choć jest ich dużo - pełne były ludzi: spacerujących z psem lub kijami, biegających
samotnie lub w parach, ciągnących sanki z dziećmi, jeżdżących na rowerze lub
biegających na nartach.
Zwłaszcza ta ostatnia dyscyplina to
znakomity przykład, jak sukcesy polskiego sportowca przełożyły się na
popularność dyscypliny wśród „zwykłych” ludzi. O ile skoki narciarskie są zbyt
ekstremalne tak na co dzień, o ile nie mamy w Polsce torów do formuły 1, a w
garażach bolidów i o ile tenis – uprawiany regularnie - wciąż jest dość kosztowną dyscypliną, tak
bieganie na nartach wydaje się być rozwiązaniem, jakiego wielu ludzi potrzebuje.
Wystarczy wypożyczyć sprzęt lub zainwestować na początku w swój własny i
poczekać na odpowiednie warunki pogodowe. Nie płaci się za wstęp na trasę, ani
też nie trzeba wyjeżdżać w Alpy, gdyż wystarczą zwyczajne miejskie tereny.
Już rok temu podjęłam decyzję, że zacznę biegać. Udało mi się zrealizować to postanowienie wraz z pierwszym śniegiem w tym sezonie. Wydaje się, właśnie w ostatnich miesiącach nastąpił w Warszawie biegówkowy „boom”, do czego w dużej mierze przyczynić się mogła seria programów i artykułów poświęconych tej dyscyplinie. Gdybym tylko mogła, zamieszkałabym w Alpach (jak do tej pory, udało mi się to na pół roku) i codziennie jeździła na nartach. Dlatego właśnie zaczęłam biegać: był to najłatwiejszy sposób, by zaspokoić głód gór, zimy i nart.
W Warszawie mieści się kilka ośrodków,
gdzie można wypożyczyć sprzęt albo wziąć udział w zorganizowanych zajęciach i
skorzystać z porad trenera. Udało mi się sprawdzić kilka z nich. Moim zdaniem najprężniej
działa ośrodek na Młocinach. Tutejszy sprzęt jest nowy, a zajęcia cieszą się dużym zainteresowaniem.
Niestety, z mojej perspektywy jest to na drugim końcu miasta…
Drugi ośrodek, który regularnie
aktualizuje swoją stronę internetową i profil na Facebook’u (a co za tym idzie,
dociera ze swoimi komunikatami do szerszego grona odbiorców) mieści się w
Międzylesiu, na granicy Mazowieckiego Parku Krajobrazowego.
Sprzęt, który można tu wypożyczyć ma w prawdzie swoje lata, lecz piękne dzikie
tereny to wynagradzają. Niesamowitą przygodą jest udział w zajęciach nocnych, choć
nie polecam jej początkującym, gdyż po prostu ciężko jest utrzymać równowagę,
biegając po ciemku po nierównym terenie, zwłaszcza gdy przywykło się do
szerszych nart zjazdowych.
Z oczywistych względów (lokalizacja)
największą popularnością cieszy się trasa, która ciągnie się wzdłuż prawego
brzegu Wisły. W środku sezonu ciężko jest załapać się na
sprzęt w wypożyczalni, ale warto tu zajrzeć poza godzinami szczytu i przekonać
się, jak biega się po teoretycznie znanym terenie, zagospodarowanym w ciekawy
sposób. Wypożyczalnia zlokalizowana jest przy Stacji Balon, przy Moście
Świętokrzyskim. Warto właśnie tu postawić pierwsze kroki, gdyż trasa nie jest
trudna a ślad często jest odnawiany (w śladzie biega się o wiele łatwiej). Co
weekend odbywają się tu różne eventy, choć osobiście w bieganiu w tłumie nie
odnajduję takiej przyjemności.
Pod względem ilości tras, Las Kabacki – choć kojarzy mi się bardziej z
latem, wycieczkami rowerowymi i publicznym basenem - wydaje się być rajem dla
biegaczy. Ćwiczą tu zarówno początkujący, jak i zaawansowani. Trasy wymagają
już co prawda nieco więcej umiejętności, jednak można trzymać się
prowizorycznego śladu pozostawionego przez przecierających szlaki. A bardziej
doświadczeni biegacze mogą wybrać się do Kampinosu, gdzie czekają na nich trasy
kilkudziesięciokilometrowe.
W styczniu zaliczyłam również pierwszą wizytę na Górce Szczęśliwickiej. Dodałabym tu „o dziwo” pierwszą wizytę, jednak
długość i nachylenie tego stoku czynią go przede wszystkim trasą dla początkujących. Zwyciężyła chęć poszusowania
i cóż się okazało? Po pierwsze, przy sztucznym świetle tuż przed zamknięciem
wyciągów jest naprawdę przyjemnie, gdyż ma się cały stok dla siebie i można
jeździć „góra-dół”. Po drugie, zaskakuje widok z góry, skąd widać nie alpejskie
miasteczka i ośnieżone szczyty, a wysokie sylwetki wieżowców. Po trzecie, latem
działa tu zjeżdżalnia grawitacyjna. Górka Szczęśliwicka jest jednym z trzech polskich
stoków całorocznych. Latem pokrywająca trasę mata podlewana jest wodą, by
zmniejszyć tarcie. To, że nie jest to zwykłe miejsce, potwierdza historia: góra
powstała na gruzach zniszczonej Warszawy zwożonych tu po wojnie, a następnie na
wysypisku śmieci. Ja byłabym za tym, by każde wysypisko wykorzystać w taki
sposób!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz