Pamiętam
Sadybę z zabaw w podchody w dzieciństwie, z kąpieli w Jeziorku Czerniakowskim
przed laty i przejażdżek rowerowych w pogodne wiosenne dni, lecz choć to w
zasadzie moje sąsiedztwo, dzielnicę tę odkryłam tak naprawdę dopiero w ubiegłym
roku. Od tego czasu marzę, by kiedyś tam zamieszkać.
Zgodnie z podziałem administracyjnym, Sadyba jest
częścią Dolnego Mokotowa. Starą Sadybą można umownie nazwać zabudowania
położone na południe od ulicy Bonifacego i na wschód od Powsińskiej (na
zachodzie przeważa już bowiem budownictwo powojenne). Nazwa dzielnicy pochodzi
od założonej w 1923 roku Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej „Sadyba”, która budowała domy dla kadry
oficerskiej wzdłuż Fortu IX Twierdzy Warszawa. Słowo to w czasach II
Rzeczypospolitej oznaczało również na Kresach osadę wojskową. Drugie z osiedli,
wybudowane bliżej Jeziorka Czerniakowskiego i przeznaczone dla wyższej kadry
urzędniczej, zostało zaplanowane według angielskiej idei miasta-ogrodu.
Koncepcja ta zakładała wkomponowanie w zielony
teren, w pewnym oddaleniu od centrum, niskiego i luźnego osiedla na planie koła.
To dlatego Sadyba używa dziś w swojej nazwie określenia „miasto-ogród”. Również
z tego powodu dzielnicę przecinają wspaniałe szlaki spacerowe.
Jeden z nich wiedzie śladem starych modernistycznych
willi, zamieszkanych przed wojną przez znane osobistości ze świata polityki (m.in.
Józefa Becka). Na płotach wzdłuż ulic Morszyńskiej i Goraszewskiej
zainstalowano tablice przedstawiające najważniejsze fakty. Szlak ten ciągnie
się po obu stronach ulicy Powsińskiej, w tym nieopodal wspomnianego już Fortu,
który powstał w 1883 roku na rozkaz cara obawiającego się ataku ze strony Prus. Dziś w jego
pozostałościach mieści się Muzeum Katyńskie, zaś otaczająca go fosa skrywa się
w zaroślach. Spośród dawnych oficerskich domów w niezmienionym stanie zachowała
się ich niewielka część. Osiedle cywilne (miasto-ogród po drugiej stronie ulicy
Powsińskiej) imponuje wciąż swoim charakterem, niezmienionym podczas odnawiania
zabytkowych willi.
Unikatem na skalę Warszawy jest szlak latarni
gazowych, jaśniejących wieczorem cytrynowym światłem (dlatego warto tu przyjść
po zmroku). Otwarto go wiosną 2012 roku, choć wzdłuż ulic Goraszewskiej, Godebskiego, Kąkolewskiej, Jodłowej
i Okrężnej zachowały się jeszcze oryginalne latarnie z lat 30. ubiegłego wieku.
Szlak łączy skrajne punkty Sadyby, a wyznaczają go 24 wielkoformatowe tablice i
26 szyldów kierunkowych. Opowiadają one najciekawsze historie z życia
mieszkańców, w tym tę dotyczącą komuny hipisowskiej przy ulicy Cyganeczki.
Kolejnym ewenementem - nawet na skalę europejskich
stolic - jest powołany w 1987 roku Rezerwat Jeziorko Czerniakowskie. W
starorzeczu Wisły, na obszarze niespełna 47 ha, ochroną objęto różne gatunki
fauny i flory. Niegdyś mieściły się tu również przedwojenne drewniane zabudowania, w tym hangary
dla łodzi i kajaków oraz kładka łącząca przeciwległe brzegi południowej części jeziora. Niestety, wszystko spłonęło
w latach 90.
Rynkiem pięknej,
zielonej, przedwojennej Sadyby jest Skwer Starszych Panów. Odnajdziemy tu zarówno
wspomniane odnowione wille, jak i romantyczne latarnie gazowe. W zeszłym roku
otworzyła się tu również restauracja Nabo (ul. Zakręt 8), którą Gazeta Wyborcza zdążyła już
ogłosić knajpą roku. Choć schowana z dala od zgiełku głównych ulic (jak dla
mnie, ta magiczna lokalizacja jest dużą zaletą), cieszy się niesłabnącą
popularnością. Menu inspirowane jest kuchnią duńską, o której wciąż niewiele w
Polsce wiemy. Pozycje w karcie zmieniają się w zależności od pory roku i są
dość niestandardowe, jak na standardy polskie, a to niewątpliwy atut. Zadowoleni
będą zwłaszcza miłośnicy ryb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz