EURO, EURO i po EURO. Jak długo
potrwa jeszcze piłkoszał? Od momentu, kiedy Polska z Ukrainą zostały wybrane na
gospodarzy imprezy, wyobrażałam sobie, że wszystkie mecze w Warszawie obejrzę z
(wówczas nieistniejących jeszcze) trybun oraz że będę pracować przy organizacji
Mistrzostw. Udział w loterii biletowej wzięłam, ale „niewidzialna ręka” UEFY
mnie nie wybrała. Nawet jeśli przy większej determinacji dało się wejść na
stadion, mi chyba tej determinacji zabrakło (z zasady nie kupuję niczego po
cenie wyższej niż nominalna). Otrzymałam natomiast kilka ofert pracy/praktyk. 2
z nich zdecydowałam się sama odrzucić, gdyż albo pojawiły się w niewłaściwym
momencie albo po prostu nie były idealne, nawet jeśli oznaczały realizację tego
celu. I tak oto prawie całe EURO obejrzałam w telewizji, niemal nie
doświadczywszy tej wspaniałej międzynarodowej atmosfery. Przez te trzy tygodnie
niewiele miałam czasu na inne sprawy: nie dosypiałam i musiałam zrobić przerwę
w pisaniu bloga. Poniższy wpis jest na pożegnanie z EURO 2012.
Podobnie jak 100 tysięcy innych osób, byłam obecna na dniu otwartym a potem
na pokazie iluminacji Stadionu Narodowego, który powstał w zasadzie za moimi
plecami. Po półrocznej nieobecności w Polsce ujrzałam nagle skończony już
obiekt, a przecież przed wyjazdem prace były dopiero w fazie początkowej. Teraz
nie musimy już czekać na wakacje za granicą, by zobaczyć piękne, nowoczesne
stadiony, chociaż trochę czasu pewnie upłynie, zanim w związku z Narodowym wykształci
się pewna legenda na miarę Camp Nou, która będzie przyciągać turystów również w
dni niemeczowe. Tak jak na poniższe stadiony.
Pierwszym takim odwiedzonym przeze
mnie dużym stadionem z tradycjami był Arsenal Stadium w Highbury w Londynie, na
którym Arsenal grał w latach 1913-2006. Nie należał on więc może do
najnowocześniejszych, jednak w tym miejscu wręcz oddychało się historią. Nigdzie
indziej nie widziałam też bardziej zielonej murawy. Zwiedzanie obiektu
obejmowało wizytę w szatni, w loży, przy gablocie z trofeami oraz w sali konferencyjnej.
W drugiej kolejności dane mi było zobaczyć Santiago Bernabu (Real Madryt) i
Camp Nou (Barcelona) w Hiszpanii. Ani jeden, ani drugi stadion nie jest może
zbyt piękny z zewnątrz, jednak szczególne wrażenie robi nowoczesne wyposażenie
tego pierwszego oraz rozmiary i bogactwo eksponatów w muzeum klubowym na drugim
z nich. Nieco bardziej podobał mi się stadion Realu, może dlatego, że nie było
tam takich tłumów jak na Camp Nou. Z drugiej strony, Barcelona akurat wygrała
Ligę Mistrzów i na ich stadionie wystawiony był puchar, który stanowił nie lada
atrakcję.
Nie wymieniam tu stadionów widzianych przejazdem, z samochodu, choć na wyróżnienie zasługuje obiekt Atletico Madryt, który znajduje się dosłownie nad autostradą i droga przebiega dokładnie pod jedną z trybun. Przy autostradzie pod Monachium stoi natomiast nowoczesna Allianz Arena. Na co dzień Bayern trenuje jednak w ośrodku na przedmieściach miasta. Udało mi się kiedyś obejrzeć otwarty trening, podczas którego uchwyciłam na jednym zdjęciu Miroslava Klose i Franka Ribery'ego. Niemile zaskoczył mnie zaś Stadio Olimpico w Rzymie, który był zamknięty na cztery spusty i całkowicie niedostępny dla turystów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz