czwartek, 31 stycznia 2013

Sypialnie warszawskie, cz. 3 (Sadyba)



Pamiętam Sadybę z zabaw w podchody w dzieciństwie, z kąpieli w Jeziorku Czerniakowskim przed laty i przejażdżek rowerowych w pogodne wiosenne dni, lecz choć to w zasadzie moje sąsiedztwo, dzielnicę tę odkryłam tak naprawdę dopiero w ubiegłym roku. Od tego czasu marzę, by kiedyś tam zamieszkać. 

wtorek, 15 stycznia 2013

Kulinarna podróż przez Bałkany


Nie ma pełnej zgodności co do tego, które kraje to jeszcze Bałkany, a które już nie. Rozbieżne opinie dotyczą Słowenii i Chorwacji, Grecji oraz Turcji (spójrzcie na jej europejską część). Moja opowieść będzie jednak odnosić się do tych państw, które miałam okazję i przyjemność odwiedzić latem 2009 roku. 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!



Wszystkim Czytelnikom życzę zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia, 
pachnącej choinki, góry prezentów i smacznych wigilijnych potraw! 
A w Nowym Roku pomyślności, sukcesów i spełnienia wszystkich planów i marzeń!


czwartek, 20 grudnia 2012

Sypialnie warszawskie, cz. 2 (Saska Kępa). Praga, podejście drugie: Francuska



Ulica Francuska jest główną arterią Saskiej Kępy, która pod względem administracyjnym należy do Pragi (dokładniej: Pragi Południe). Jakże różni się jednak od reszty tej dzielnicy! O ile nieruchomości na biedniejszej Pradze Północ uchodzą za niedrogie, tak tutaj za dom trzeba zapłacić majątek. Już od lat Saska Kępa cieszy się świetną sławą, mieszczą się tu ambasady i mieszkają wysoko sytuowani ludzie. Można by ją porównać do nowojorskiego Williamsburga – modnej dzielnicy artystów położonej poza Manhattanem.

sobota, 8 grudnia 2012

Sypialnie warszawskie, cz. 1 (Powiśle)


Któż, poza samymi mieszkańcami, zagłębiałby się w spokojne uliczki dzielnic, w których stoją tylko domy i może jakiś sklepik osiedlowy? Takie miejsca są tylko po to, by w nich mieszkać, a resztę spraw i tak załatwia się w centrum...W Warszawie jednak rzeczy mają się inaczej. Ponieważ niewielka liczba zabytków przetrwała wojnę w nienaruszonym stanie, to właśnie takie dzielnice mieszkalne są źródłem inspiracji. Stare modernistyczne wille pamiętają jeszcze Piłsudskiego i skrywają wiele ciekawych historii. Nawet jeśli nie ma tam żadnych innych atrakcji, są to miejsca w sam raz na spokojną przechadzkę. 

środa, 21 listopada 2012

Wieczór z winem Jacob’s Creek



W ubiegły czwartek “Podróże od Kuchni” zostały zaproszone do restauracji "Papu" na kolację połączoną z degustacją win marki "Jacob’s Creek". Gościem wieczoru był Chris Morrison, australijski sommelier, który zadbał o to, by blogerzy wyszli z tego spotkania bogatsi o szereg ciekawych informacji na temat win oraz ich łączenia z potrawami. 

Sześciodaniowa kolacja trwała aż cztery godziny i wystawiła na ciężką próbę pojemność naszych żołądków, tym bardziej że serwowane porcje nie były bynajmniej ulgowych rozmiarów. Wszystkie dania były jednak tak dobre a wina -  doskonale do nich dopasowane, że robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by nic na talerzu nie zostawić, tym bardziej, że miła atmosfera oraz odpowiednia temperatura serwowanych trunków znakomicie sprzyjają konsumpcji. Zaznaczę również, że danie wraz z dobranym do niego winem (czy na odwrót?) stanowią całość, jako że wino pomaga wydobyć z jedzenia głęboki smak i potrafi całkowicie odmienić oblicze potrawy. 

 Na pierwszy ogień poszedł tatar z łososia z ziarnami prażonego sezamu w towarzystwie wina Jacob’s Creek Chardonnay Pinot Noir. To właśnie ono najbardziej przypadło mi do gustu - zapewne dlatego, że generalnie lubię to, co musuje i nie jest wybitnie wytrawne. 

Następnie podano filet z dorsza z groszkiem cukrowym i bobem wraz z winem Jacob’s Creek Chardonnay. Ryba była delikatna, lecz przeszkadzała mi w niej kolendra, której nie lubię. Później przyszła kolej na grasicę w panierce z orzechów laskowych. To danie miałam okazję spróbować po raz pierwszy. Jest ono ponoć dostępne jedynie w dwóch warszawskich restauracjach. Orzechy moim zdaniem zdominowały smak grasicy, choć zwolennicy tego typu potraw pewnie by go docenili. Do tego podano wino Jacob’s Creek Chardonnay Reserve, które – jak wyjaśnił nam Chris Morrison – od Chardonnay różni się pochodzeniem (jest charakterystyczne dla konkretnego regionu). 

Kolejne dwa dania minęły pod znakiem win czerwonych. Najpierw na stole pojawiła się kaczka w śliwkowym balsamico wraz z winem Jacob’s Creek Shiraz Cabernet. Dowiedzieliśmy się przy tej okazji, że Australijczycy są jedynym narodem mieszającym Shiraz z Cabernet. Choć nie jestem ani wielką fanką kaczki ani czerwonego wina, obie rzeczy były naprawdę dobre. W tym momencie nikt już nie miał miejsca w żołądku na więcej, lecz oto zaserwowano danie, na które czekałam najbardziej: filet mignon z kryształami soli lawendowej oraz wino Jacob’s Creek Shiraz Reserve. Muszę przyznać, że tego wieczoru największe wrażenie zrobił na mnie sos do mięsa, a wszystko za sprawą ciekawej orientalnej nuty. 

I wreszcie nadszedł czas na deser, czyli truskawki zapiekane w zabaglione. Zdążyłam już zatęsknić na truskawkami, a te – w połączeniu z Jacob’s Creek Moscato – były wyśmienite. Samo wino lada chwila zadebiutuje na polskim rynku. Musujące i bardzo słodkie, jest wprost idealne na przyjęcie imieninowe lub sylwestra.  

Korzystając z okazji, zakończę ten wpis skróconą recenzją restauracji Papu. Przede wszystkim bardzo dobrze tu karmią. Ceny do niskich nie należą, lecz jest to po prostu porządna restauracja z (głównie) polską kuchnią utrzymaną na wysokim poziomie. Wystrój jest adekwatny do karty dań: elegancki, tradycyjny, ze smakiem. Miejsce znakomicie nadaje się na uroczystą kolację lub obiad z udziałem zagranicznego gościa.

niedziela, 18 listopada 2012

Przegląd kuchni amerykańskiej, cz. 2



Po powrocie ze Stanów postanowiłam odszukać takie miejsce w Warszawie, które najwierniej oddaje smaki Ameryki. Zamierzałam odwiedzić wszystkie restauracje, o których istnieniu wiedziałam, stąd też zebranie materiałów do tego wpisu zajęło mi sporo czasu. Część lokali odwiedziłam jeszcze zanim zaczęłam prowadzić bloga, tak więc nie mam ich na zdjęciach, ani nie pamiętam szczegółów karty dań. Zobaczcie, gdzie dostaniecie burgery o smaku zbliżonym do tych amerykańskich oraz gdzie można poczuć się jak w prawdziwym dinerze! Wyróżnione przeze mnie lokale zostały oznaczone pogrubioną czcionką.